8.12.2013

"Nikki.. czy ty aby przypadkiem nie jesteś zazdrosny?"

Bry. No.. tak jakby.. już jestem. Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Szkoła i remont robią swoje. Ech. ;c Jednakże już jestem, a wraz ze mną nowa notka Sieroty. Dużo się w niej dzieje. ^.^ Notkę miałam dodać już wcześniej, ale.. kochany kolega z klasy namówił mnie do zagrania w Osu. Tak się wciągnęłam, że grałam przez pół wieczoru. Nieważne. Enjoy. ;3
* * *
                Z nudów zacząłem gwizdać. Elena gdzieś poszła, a Dei ni stąd, ni zowąd mnie zostawił. Może zobaczył Miyumi? Albo bliźniaki? Odpowiedź na moje pytanie przyszła sama. W postaci dwóch osób, których nie chciałem dzisiaj zobaczyć, a które towarzyszyły blondynowi.
- Hej – ta dziewczyna od butelki, Misako bodajże, uśmiechnęła się do mnie słodko. Wstałem. Koji posłał mi groźne spojrzenie, jak do nich podszedłem. Zignorowałem oboje. Wziąłem młodego na stronę.
- Co oni tu robią? – mruknąłem z niezadowoleniem. Dei musiał to wyczuć, bo nieco się speszył.
- No.. spytali czy mogą się do nas podpiąć.. – bąknął, nie patrząc na mnie. Zmarszczyłem brwi. Miałem złe przeczucia. – Wiedziałem, że będziesz zły – szepnął.
- Jestem. Nie pamiętasz już, co się działo wczoraj? – burknąłem. – On prawie cię zgwałcił. Zresztą, ona też aniołkiem nie jest. Swoim durnowatym wyzwaniem wplątała cię w niezłe gówno.
- Ale Koji to wciąż mój przyjaciel! – uniósł głos. – Poza tym, przeprosił mnie, że go poniosło.
- Jasne. Uwierzysz mu, a zaraz zaciągnie cię w krzaki – powiedziałem spokojnie. Nie wątpiłem, że Koji mógłby na coś takiego wpaść.
- Wcale go nie znasz – syknął. – A Elena to może tu być? Sam wiesz, że jej nienawidzę, a mimo to nic z tym nie robisz! A mojego przyjaciela traktujesz jak zło wcielone. Tylko dlatego, że lubi się dobrze zabawić! To nie jest fair!
- Elenę zostaw w spokoju. To się robi nudne. Myślisz, że jest tak głupia, że zignoruje moją odmowę? – westchnąłem. Przemilczał moje słowa. - Życie ogólnie jest nie fair, Dei. Dobrze, nie będę się wtrącał – zdecydowałem. – Rób sobie, co chcesz. Ale tym razem ja nie przyjdę ci z pomocą. Mam dość robienia za twoją niańkę.
- Ale.. – zasępił się. – A mój tata…? – No tak. Musiał wyciągnąć ostateczny argument.
- Jeśli mnie wyrzuci, tym lepiej dla mnie. Przecież i tak niedługo sam się wyprowadzę. Co za różnica? – wzruszyłem ramionami. Troszkę blefowałem. Nie do końca chciałem się wynosić z ich domu. Ale.. w końcu nie byłem ich rodziną. Równie dobrze mogliby mnie wyrzucić zaraz po powrocie z wakacji.
- Kłamiesz – odparł. Jego głos wyraźnie drżał. – Nawet po tym, co ci wyznałem, ty nadal chcesz odejść? Nie możesz.. Nie możesz, słyszysz?
- Mogę. To moje życie i moja sprawa. I to, co do mnie czujesz, nie ma z tym nic wspólnego.
- Ma. I to dużo. Jesteś taki głupi – warknął. Jego oczy szkliły się niebezpiecznie. Kilka łez popłynęło po jego policzkach. Starł je natychmiast. – Nie. Nie będę już płakał z twojego powodu. Obiecałem to sobie – wycedził i poszedł do tego zielonego przygłupa, który posłał mi tryumfalny uśmiech. Tak, aby niebieskooki nie zauważył. Warknąłem pod nosem. Uchida Koji. Jedno wielkie zero. Gdybym miał stać się seryjnym mordercą, on byłby moją pierwszą ofiarą.
- Kiedyś zetrę ci uśmieszek z tej parszywej mordy – syknąłem. Usiadłem z powrotem na ławce.
                Mijały minuty, robiło się powoli ciemno i, o ironio, coraz tłoczniej. Wypatrzyłem wśród ludzi dwie rude czupryny. Pomachałem im. Yoru i jej brat pojawili się obok nas.
- Hej – uśmiechnąłem się do przyjaciółki. Ona spojrzała na Dei’a i Koji’ego, którzy rozmawiali o czymś wesoło, po czym przeniosła wzrok na mnie. Jej mina nie wyrażała nic dobrego.
- Co on tu robi?
- Dei go przyprowadził. Zresztą, nie tylko jego – mimowolnie spojrzałem na tamtą dziewczynę. Podchwyciła moje spojrzenie i znów posłała mi słodziutki uśmiech. Wyglądała przerażająco. Jakby była myśliwym, a ja jej zwierzyną. Po plecach przebiegł mi dreszcz.
- Oł. Widzę. No cóż. Będzie tego żałował – westchnęła.
- Jednego nie rozumiem.. – wtrącił niepewnie Kaoru. – Z tego, co zrozumiałem, ten zielony próbował go wczoraj skrzywdzić, tak? A dzisiaj rozmawiają, jak gdyby nic się nie stało?
- Bo to Dei – odpowiedzieliśmy równo z rudą. Zachichotała. – Poza tym, młody pochwalił mi się, że Koji go przeprosił – dodałem teatralnym głosem.
- To wszystko wyjaśnia – uśmiechnął się Kao. – Wracamy do wróżki?
- Niet. Musimy poczekać na Miyumi, bo Dei ją zaprosił, a poza tym nie zamierzam tam iść z tą.. dwójką – mruknąłem. Spojrzałem na blondyna i jego „przyjaciela”. Uchida właśnie łaskotał chłopaka, który śmiał się głośno i próbował uciec. Zmrużyłem oczy.
- Nikki.. czy ty aby przypadkiem nie jesteś zazdrosny? – mruknęła mimochodem Yoru. Zamrugałem kilkakrotnie.
- Co? O czym ty..? Ja wcale nie jestem zazdrosny!
- Ależ oczywiście, że nie – zakpiła. – Panie wulkanie. Często wybuchasz. Zwłaszcza, jeśli chodzi o Dei’a. I proszę, nie zasłaniaj się jego ojcem. To wygodne, ale mnie nie oszukasz. Martwisz się o niego, prawda?
- …Tak – przyznałem niechętnie. – Boję się, że przez niego znowu będzie cierpiał. Nie chcę, żeby.. ktoś mu zrobił krzywdę. – szepnąłem, przypominając sobie wczorajszą noc.
- Cóż. W takim razie wystarczy się ich pozbyć. Chyba lepiej będzie zacząć od Misako? – Yoru zakasała rękawy. Kao poklepał mnie po ramieniu.
- Poradzimy sobie z nią, nim przyjdzie Miyumi. A później ona nam pomoże z tym zielonym – powiedział. Uśmiechnąłem się lekko.
- Róbcie, co chcecie – odparłem. Kiwnęli zgodnie i poszli do blondyny. Znów zostałem sam. Zacząłem rozglądać się za drugą przyjaciółką Dei’a.
- Ej, ej, Koji! – usłyszałem. Dyskretnie spojrzałem na źródło dźwięku. Niebieskooki wyraźnie odsuwał się od Uchidy.
- No weź, Dei. Tylko jeden mały całus. Takie głupstwo cię przecież nie zbawi – mruknął Koji. Blondyn pokręcił głową.
- Wiesz, że nie mogę. Nawet całusa. I dla mnie to nie jest głupstwo – bąknął.
- Aargh, znowu on? Kiedy ty w końcu przejrzysz na oczy? On cię nie chce! A ja owszem – podszedł do niego bliżej. Złapał go za ramiona. Wstałem. Teraz to już przesadził. I, pomimo że powiedziałem co innego, nie mogłem tak tego zostawić. Jestem hipokrytą.
- Nie słyszysz, że mówi „nie”? A może jesteś zbyt głupi, żeby zrozumieć? – odciągnąłem go od Dei’a. Młody wyraźnie odetchnął z ulgą. Za to Uchida wręcz przeciwnie.
- Co? Rycerz w lśniącej zbroi wraca do akcji? Książę na białym koniu już przybył? Jaka szkoda – zadrwił. – A chciałem jeszcze chwilę podroczyć się z księżniczką.
- W taki sposób? Godny pożałowania – warknąłem. – Tak jak cała twoja osoba.
- Ojoj, pan wielki opiekun się zdenerwował.. Misako, słoneczko, ratuj mnie, bo chyba zaraz umrę… ze śmiechu – wyszczerzył się.
- Czyżby komuś się dowcip wyostrzył? Ciekawe… A teraz, drogi glucie, pozwolisz, że zrobię to, co do opiekuna należy. Czyli albo odpieprzysz się od mojego podopiecznego, albo pobawię się w domową kastrację i swoje klejnoty będziesz oglądał przez słoik – posłałem mu słodki uśmiech. Chyba zbiłem go z tropu.
- Co ty w ogóle do mnie masz, co? – zirytował się. – To, że przyjaźnię się z Dei’em? Nie twoja zasrana sprawa, kto jest jego przyjacielem. Nie możesz mi zabronić się z nim zadawać! – burknął. Po chwili się uśmiechnął. – Aa, już wiem. Jesteś zły o wczorajsze? Czyżbym wkroczył na czyjeś terytorium? Och, przepraszam, że śmiałem tknąć twoją własność. Ale nie sądzisz, że ułatwiłem ci sprawę? Takiego roztrzęsionego i wystraszonego łatwiej wykorzystać.. Ale ty o tym doskonale wiesz, prawda?
- Ty szmato.. – wycedziłem. Uderzyłem go w twarz. – Nigdy nie zrobiłbym mu czegoś wbrew jego woli! Nie jestem tobą! – znów go uderzyłem. Byłem cholernie wściekły, nie panowałem nad sobą.
                Zaczęliśmy się bić. Pozwoliłem mu, aby mi się wyrwał. Poczęstowałem go kopniakiem w piszczel. Jęknął. Chyba trafiłem w czuły punkt. W końcu on złapał mnie za ramiona. Zaczęliśmy się szarpać. W pewnym momencie poczułem ból na policzku, a on mnie puścił i odskoczył. Dotknąłem piekącego miejsca. Zobaczyłem krew. Skubany miał przy sobie nóż. Uśmiechał się do mnie złośliwie. Jeszcze bardziej się wkurzyłem. Nie liczyło się dla mnie nic innego, jak tylko chęć przywalenia mu. Ruszyłem na niego, gdzieś mając fakt posiadania przez niego noża. Z rozpędu uderzyłem go pięścią w brzuch, aż stęknął i wypuścił ostrze. Kopnąłem je gdzieś dalej. Uderzyłem go jeszcze z główki i kiedy zamachnąłem się, aby posłać buta prosto w jego krocze, Dei stanął pomiędzy nami. Nie był zadowolony. Prawdę mówiąc, był tak zdenerwowany, że aż cały się trząsł. Koji go chyba nie zauważył, bo zacisnął dłoń w pięść i wziął zamach. Na jej drodze stanęła jednak głowa blondyna. Nie zastanawiając się, pociągnąłem młodego do tyłu, jego pięść unieruchamiając ręką.
- Co. Ty. Chciałeś. Zrobić? – uśmiechnąłem się. Chyba zrozumiał, bo minę miał głupawą i z lekka wystraszoną. Wyprostował się, chwiejąc. – A teraz, jeśli nie chcesz, bym spełnił swoje groźby albo udusił na miejscu, grzecznie sobie pójdziesz i zabierzesz ze sobą tę żmiję – wskazałem blondynkę.
                Uchida przełknął ślinę i, nie zastanawiając się długo, odwrócił się w swoją stronę, szybkim krokiem odchodząc. Misako, z cichym westchnieniem podreptała za nim. Ktoś mi zaklaskał. Byli to bliźniacy. Pokręciłem głową i spojrzałem na Dei’a. Trząsł się nieco.
– Wszystko gra? – spytałem. Przytaknął.
- Ja.. dziękuję – szepnął. – I przepraszam..
- Nie przepraszaj. To ja powinienem. Trochę za ostro zareagowałem – poczochrałem go po włosach. Akurat pojawiła się Miyumi.
- Hej. Co się tu dzieje? – spytała. Yoru wzięła ją na bok i wszystko wytłumaczyła. – Ach, rozumiem. Dobra robota – powiedziała do mnie. Uśmiechnąłem się. Elena też do nas podeszła.
- Jesteśmy już wszyscy. To co? Idziemy do wróżki? – spytałem. Wszyscy zgodnie pokiwali głowami.
                Dei ze złością kopnął kamyk. Elena prychnęła, Yoru warknęła coś pod nosem. Jedynie Miyumi i Kaoru pozostali obojętni. No i ja. Bo mi to wisiało. Co z tego, że leźliśmy tu na darmo, tylko po to, aby dowiedzieć się, że namiot został zwinięty i atrakcja już nie jest dostępna? Wróżka zwinęła się, zanim zdążyliśmy ją o cokolwiek spytać. A sam byłem ciekaw kilku rzeczy.
- Już nie wkurzajcie się tak – mruknąłem. – To nie ma sensu. Widocznie musiała mieć ważny powód, żeby zniknąć, pomimo swojej obietnicy. Rozchmurzcie się – powiedziałem. Chcąc nie chcąc, posłuchali mnie.
- Może.. na poprawę nastroju przejedziemy się na jakiejś atrakcji? – zaproponował Kaoru. Zgodziłem się. To był dobry pomysł. Reszta też przytaknęła.
- Tylko na jakiej? Hmm… ciężki wybór, tyle dobrych maszyn.. – mruknęła pod nosem Yoru.
- Może.. Tunel miłości? – spytała niepewnie Elena. Dei, co mnie kompletnie zdziwiło, przytaknął jej z radością.
- Tak, tak, tunel miłości! Chodźmy tam!
- No.. skoro tak bardzo chcecie.. – zaśmiałem się. I poszliśmy na ten tunel miłości..
                Kolejka nie była zbyt wielka, więc szybko nastała nasza kolej. Yoru i Miyumi, chichocząc cicho, wsiadły do pierwszej łódki. Do następnej zamierzałem wsiąść ja. Moje ręce zostały złapane przez dwie różne osoby. Jedna przez Elenę, druga przez Dei’a.
- Nikki, pojedź ze mną.. – mruknął prosząco blondyn.
- Nie, Nick, pojedź ze mną – poprosiła dziewczyna. Westchnąłem.
- Kamień, papier, nożyce? – zasugerowałem. Nie chciałem wybierać. Oboje ochoczo przystali na mój pomysł. Zagrali. Elena wybrała kamień, a Dei papier. Uradowany, pociągnął mnie do łódki. Usiedliśmy. Zauważyłem jeszcze, że podjeżdża trzecia i brązowowłosa wsiada tam z Kaoru. A potem łódka wpłynęła do tunelu.
                Zrobiło się ciemno, a także.. romantycznie. Chyba nie tylko ja tak myślałem. W nikłym świetle świec, których było pełno na brzegach, zauważyłem na policzkach młodego rumieńce. Wtulił się w moje ramię, uśmiechając lekko. Na moich wargach również pojawił się uśmiech. Lubiłem patrzeć na niego, kiedy cieszył się z czegoś. Poczułem jakieś dziwne ciepło w środku.
- Dobrze, że wygrałem z Eleną – mruknął po chwili. Otrząsnąłem się z zamyślenia.
- Co? Ach, tak..
- Zgadzasz się ze mną?
- Mhm. Jakoś.. niezręcznie mi z nią przebywać.
- Wspominasz to, co było? – spytał cicho. Kiwnąłem głową, nie mówiąc nic więcej. Nie lubiłem rozmawiać o tamtych dniach. Bo gdy to robiłem, zawsze przypominałem sobie te dni, kiedy mnie zostawiła. Jak się wtedy czułem.
- Cholera.. – miauknąłem. Po moim policzku spłynęła łza. Dei starł ją palcem.
- Przypomniałem ci? Przepraszam – powiedział. Rzeczywiście wyglądał, jakby było mu przykro. Uśmiechnąłem się niepewnie.
- Nic się nie stało. To tylko.. moja głupia pamięć. I jeszcze głupsze uczucia. Nie przejmuj się.
- Będę.. – bąknął. – Ja nie potraktowałbym cię nigdy w taki sposób – dodał po chwili, znów tuląc się do mojej ręki. Westchnąłem. W gruncie rzeczy, nie mogłem mu ani przytaknąć, ani zaprzeczyć. Więc nic nie powiedziałem.
                Tunel osiągnął swój punkt kulminacyjny. Czyli stał się czymś w rodzaju kanału. Wszędzie roiło się od świec, serduszek, róż. W powietrzu unosił się przyjemny, słodki zapach tych kwiatów. A także innych. Pomimo wyraźnej przesady, wszystko wyglądało pięknie. Jak.. nie z tej bajki. Blondynowi również udzielił się mój nastrój. Widziałem to po jego twarzy i roziskrzonych oczach.
- Nikki..?
- Hm?
- Mogę.. Mogę cię pocałować? – spytał nieśmiało. Zdziwiłem się nieco. Ale przecież.. to był tunel miłości, a on znajdował się w nim z osobą, którą kochał..
- Tak. Możesz – uśmiechnąłem się. Dei podniósł się i odwrócił do siebie moją głowę. Dotknął ustami moich. Rozchyliłem wargi, a on wsunął między nie swój język, pogłębiając pocałunek. Obróciłem się do niego bardziej, obejmując go. Całowaliśmy się do momentu, aż zobaczyliśmy wyjście.
                Wyszliśmy z tunelu. Blondyn był cały czerwony. Miyumi i Yoru podeszły do nas. Ruda spojrzała na mnie podejrzliwie.
- I jak? – spytała błękitnowłosa. – Podobało wam się?
- No.. – mruknąłem. Dei kiwnął głową. Po chwili dołączyli do nas Kaoru i naburmuszona Elena.
- To dobrze. Nam też – odparła Yoru. – Całą drogę się chichrałyśmy.
- Super – uśmiechnąłem się. – To co teraz?
- Może.. może zaprosimy wszystkich do nas? Późno już.. – powiedział Dei. Kiwnąłem głową.
- To chodźmy. Ugościmy was herbatą i ciasteczkami – zadrwiłem. Ruda i Miyumi zachichotały. Kaoru pokręcił głową. Młody zaś uśmiechnął się. Tylko Elena wciąż się dąsała. Poszliśmy. Spojrzałem ukradkiem na Dei’a. Akurat na mnie patrzył. Spłoszony, odwrócił wzrok. Błysnąłem zębami.
- A ty co taki zadowolony? – spytała mnie Yoru. Wzruszyłem ramionami.
- Tak jakoś. Po prostu.. bardzo podobał mi się dzisiejszy wieczór – odparłem z zadowoleniem. 
* * *
Podkładem jest piosenka z anime "Gravitation", które, choć oglądałam już jakiś czas temu, ostatnio znów siedzi mi w głowie. :3 Jest to naprawdę dobre shounen ai, choć główny bohater bywa wkurzający. ^.^ Ale mi się bardzo podobało. Polecam. :33
Powolutku kończymy trzeci rozdział. Ci z Was, którzy czekają na ostateczną porażkę Eleny, cóż... Powinni się szykować. ^^ W następnej notce wprowadzi ona w życie swój "genialny plan". Co z niego wyjdzie? Zobaczymy. ;3
Chciałabym też złożyć Wam wszystkim spóźnione życzenia z okazji Mikołajek. ;3 Mam nadzieję, że prezenty, które otrzymaliście, były spełnieniami Waszych marzeń albo przynajmniej miłymi niespodziankami. ^^ 
Następna notka pojawi się być może w okolicach Świąt, podczas przerwy grudniowej. :33
Do następnego!  
P.S. Pozdrowienia dla Ksawerego. Dzięki niemu moja pani od niemieckiego chciała nam wstawić uwagi, bo gwiżdżemy na lekcji, a to gwizdały okna. ;-;