Od 07.07 do 17.07 przebywam na obozie. Nie będę miała dostępu do internetu, a więc dopiero po tym okresie można będzie mnie złapać. :3
Tyle chciałam. Let's enjoy! (Click.)
* * *
Pocałowałem
Nicka. Pocałowałem go. Całowaliśmy się. W tunelu miłości się całowaliśmy. To
zbyt piękne, żeby było prawdziwe.
- Dei, żyjesz? – ktoś potrząsnął moim ramieniem. Była to
Yoru. Spojrzałem na nią półprzytomnie i kiwnąłem głową. – Od kiedy wyszedłeś z
tunelu, zachowujesz się dziwnie. Co tam się takiego stało?
- Nie wiesz? – wtrąciła Miyu. – Był sam na sam z Nickiem.
Nie dziwne, że odleciał.
- …go – wymamrotałem, zapychając sobie usta ciastem.
Dobre było. Czekoladowe.
- Jaśniej, proszę – westchnęła błękitnowłosa.
Przełknąłem.
- Pocałowałem go – mruknąłem. Kątem oka zobaczyłem
przyglądającą nam się Elenę. Od kiedy wróciliśmy do rezydencji, nawet na moment
nie spuszczała ze mnie wzroku.
- Was? – zdziwiła się ruda. – Przeliteruj, bo chyba źle
zrozumiałam.
- C-a-ł-o-w-a-ł-e-m s-i-ę z N-i-k-k-i-m w t-u-n-e-l-u
m-i-ł-o-ś-c-i. Z-a-ł-a-p-a-ł-a-ś t-e-r-a-z?
- Tak. Możesz przestać.
- To dobrze.
- Czyli rozumiem, że mu powiedziałeś? – wtrąciła Miyu.
Spojrzała na mnie dziwnie. Kiwnąłem głową.
- Jak chcesz, spytaj Elenę. Wiem, że podsłuchiwała –
prychnąłem. Pokazałem znienawidzonej rywalce język. Oburzyła się.
- Zachowujesz się jak dzieciak – parsknęła śmiechem Yoru.
- On jest dzieciakiem – zawtórowała jej Miyumi. Wkurzyłem
się.
- Hola, hola, mam już szesnaście lat! – burknąłem. Znów
się roześmiały. Poszedłem sobie, zabierając niedokończone ciasto.
Kręciłem
się bez celu, po salonie, nucąc coś pod nosem. Nudziło mi się i nie miałem z
kim pogadać. Miyu i Yoru rozmawiały o jakimś serialu, którego nie znam, a Nikki
z Kao oglądali coś na telefonie. Fakt, pozostawała mi Elena, ale.. NIE MA
TAKIEJ OPCJI, ŻEBYM SIĘ DO NIEJ ODEZWAŁ. Prędzej sobie struny głosowe podetnę
albo złożę śluby milczenia! Nigdy nie skalam swojego cudownego głosu rozmową z
tym walniętym babsztylem, jeśli nie będę musiał. A teraz na pewno nie musiałem.
- Hej, może coś porobimy? – zaproponowałem nieśmiało. Pięć
par oczu skupiło na mnie swoją uwagę. Przełknąłem ślinę. – No nie wiem..
Karaoke, karty, cokolwiek..? – chciałem jeszcze dodać grę w butelkę, ale
zrezygnowałem, przypominając sobie zdarzenie z imprezy.
- Hmm… Może pogramy w króla? – zapytał Nikki. Byłem
wdzięczny, że coś wymyślił. – Nie wiem, gdzie jest sprzęt do karaoke, a karty
są.. zniszczone – mruknął zmienionym głosem. Czyżby miał na myśli to, że ostatnią
talię kart (z rysunkami nagich kobiet) w rezydencji posiada Czesław? Wszystkie
inne padły ofiarą mojego młodszego brata, kiedy ząbkował. Pies na papier z
niego był!
- Tak. Pograjmy w króla! – uśmiechnąłem się szeroko. Kao
kiwnął głową, nie oderwawszy wzroku od ekranu telefonu. Kątem oka zauważyłem,
jak Miyu wymienia złowrogie spojrzenie z Yoru. Co one knują…?
Lubię
grać w króla. Chociaż nigdy nie mam szczęścia do jakichkolwiek gier (kto nie ma
szczęścia w kartach, ten ma szczęście w miłości! Nie mam ani jednego, ani
drugiego, jak na razie..), to i tak w nie gram. Z tą grą nie jest inaczej. Mimo
to, naprawdę ją lubię. To zabawne, kiedy kilka osób musi robić to, co każe
osoba, która wylosowała patyczek z napisem „król”.
Nikki
w czeluściach szafy odnalazł patyczki do gry, a także pojemnik na nie. Zaczęliśmy
grać. Z początku wszystko było niewinne. Rozkazy, które padały ze strony osoby
będącej w danej rozgrywce królem, a także nasze zachowanie. Aż w końcu królem
została Miyumi.
- Hmm… - zaczęła się zastanawiać. Zauważyłem, że Kaoru
dyskretnie zagląda Nickowi przez ramię, a potem układa z palców lewej ręki V.
Yoru zaś stanęła obok mnie i zaczęła bić się w głowę otwartą dłonią. O co chodzi?
– Dwójka i piątka mają się pocałować – usłyszałem.
Spojrzałem
na swój numerek. Miałem piątkę. Rozejrzałem się. Natrafiłem na zdezorientowane
spojrzenie czarnych oczu Nikkiego. I wtedy zrozumiałem. To V, które pokazał
Kaoru, symbolizowało numerek Nicka. A Yoru, bijąc się otwartą dłonią po głowie,
pokazywała moją piątkę. Zaplanowali to! Zabiję ich.. Zabiję.
- No dalej. Rozkaz sam się nie wykona – powiedziała złośliwie
błękitnowłosa. Syknąłem cicho. A potem ja i Nikki się pocałowaliśmy. Kolejny
raz tego dnia.
Jego
usta są takie delikatne i miękkie.. Smakują trochę jak landrynki. Pamiętam, jak
w dzieciństwie często je jadł. Kiedy tylko nie patrzył, podbierałem mu kilka i
chowałem się gdzieś, żeby zjeść. Miały pyszny, owocowy smak.. Nigdy w życiu nie
jadłem niczego lepszego niż one. Cudownie słodkie, aromatyczne. Aż chciało się
w nich zatopić.. Och, już nie wiem czy mówię o landrynkach, czy o jego ustach..
Mam.. mętlik w głowie..
Zawsze
go kochałem. Od dziecka. Na początku był dla mnie jak drugi starszy brat. Chyba
nawet kochałem go bardziej niż Ala. Al zawsze był dla mnie wredny i uwielbiał
sobie ze mnie żartować, w przeciwieństwie do Nicka, który tego nie lubił. On
raczej mi pomagał, za plecami mojego brata. Tak, zdecydowanie bardziej go
kochałem. Był moim idolem, bohaterem, czasem także bogiem. To, co powiedział,
było dla mnie święte. Nie wiem dokładnie, kiedy dziecięcy zachwyt zmienił się w
zauroczenie, a później miłość. Wiem, że wtedy kompletnie zmienił się w moich
oczach. Przestał być herosem w lśniącej zbroi. Stał się księciem, który zawsze
ratował mnie z opresji, niczym damę w opałach. A to nie przypadkiem rycerze
zawsze to robią? Nieważne. Wciąż był moim Nikkim i wciąż go kochałem, tylko w
inny sposób niż wcześniej. Jako dziecko byłem zazdrosny o inne dzieci, z
którymi się bawił. Później zmienił się tylko obiekt mojej zazdrości, którym
zostały dziewczyny z nim rozmawiające. Wtedy też przestał poświęcać mi tyle
czasu, co w dzieciństwie. Czułem się odrzucony i niechciany, rozgoryczony
brakiem uwagi z jego strony. Robiłem mnóstwo głupstw, jak na przykład zaprzyjaźnienie
się z Kojim. W zasadzie zakumplowałem się z nim tylko po to, by zrobić Nickowi
na złość, ale.. polubiłem go. Ma swoje wady, owszem, ale można na nim polegać..
Tak sądzę. Właśnie..
Odsunęliśmy
się od siebie. Wciąż zamroczony, dotknąłem delikatnie policzka Nikkiego, na
którym wciąż widniała krwawa szrama.
- Jak twój policzek? – zapytałem cicho.
- Och. Zapomniałem już o nim – szepnął. Nakrył moją dłoń
swoją. – Dziękuję, że mi przypomniałeś. Zaraz go przemyję i nakleję plaster –
uśmiechnąłem się.
- Pomogę ci – zaoferowałem. Zgodził się. Poszliśmy do
łazienki, bo tam była apteczka. Nikki usiadł na niewielkim taborecie, który
znalazł, a ja wyjąłem gazik, plaster i wodę utlenioną. Zmoczyłem nią gazę i
przyłożyłem delikatnie do rany, czyszcząc ją. Granatowowłosy syknął cicho. –
Przepraszam – szepnąłem. – To przeze mnie ją masz..
- Nic się nie stało. Przecież to nie twoja wina – odparł.
– Skąd mogłeś wiedzieć, że ma nóż?
- Ale to ze mną przyszedł.. – jęknąłem. Czułem się winny
tej całej sytuacji. W końcu, gdybym nie przyprowadził Koji’ego, nie pobiliby
się.. Jestem taki naiwny.
- I co z tego? To ja zareagowałem zbyt ostro – westchnął.
– Nie obwiniaj się, Dei. To naprawdę nie twoja wina.
- I nie jesteś na mnie zły..? – spytałem niepewnie.
- Nie jestem – uśmiechnął się. – Ale musisz mi coś
obiecać.
- Co takiego?
- Proszę, nie ufaj mu w stu procentach. Jeśli wpadnie na
jakiś durny pomysł, wykręć się jakoś i ucieknij. A najlepiej unikaj bycia z nim
sam na sam.
- …Dobrze – szepnąłem. – Obiecuję..
* * *
Wróciliśmy
do salonu, a także do gry w króla. Po jakimś czasie znudziła nam się ona jednak
i zajęliśmy się każde sobą. Dei poszedł do dziewczyn, a Kaoru wyjął telefon.
Wziąłem sobie coś do picia i przysiadłem się do Eleny, która siedziała przy
barze. Drgnęła, kiedy mnie zauważyła.
- A ty co? – spytałem.
- Nic.. Nie jesteś z nimi?
- Nie chcę przeszkadzać.
- To tak jak ja.. Zabawne. Czuję się jak piąte koło u
wozu. Nie tak to miało wyglądać..
- A jak? – zapytałem, otwierając puszkę z colą. Wziąłem
łyk.
- Mieliśmy znowu być razem.. miło spędzić czas.. a
potem..
- A potem co? Znów wróciłabyś do Włoch? A może wzięłabyś
mnie ze sobą? – prychnąłem.
- Przestań.. – szepnęła cicho.
- Taka jest prawda, Lena. Nawet, gdybyśmy byli razem,
nasz związek nie miałby przyszłości. Odległość, która nas dzieli, zabiłaby
każde uczucie.
- Nie mów tak.. – jęknęła. Zamilkłem. Trochę
przesadziłem. Nie powinienem w tak dobitny sposób odbierać jej nadziei.
- Wybacz. Już nic nie powiem – odparłem.
Spuściła
głowę. Zapadła nieprzyjemna, wymuszona cisza. Westchnąłem, analizując jej
słowa. „Nie tak to miało wyglądać”? Czego się spodziewała? Że po tym, jak bez
słowa mnie zostawiła, przybiegnę jak pies do jej nogi i zacznę się łasić, gdy
tylko ją zobaczę? Rozumiem, miała powód, pogrzeb matki, ale to nie zmienia
tego, co w tamtej chwili czułem. A na pewno nie zmienia moich aktualnych uczuć.
Właśnie. Jakie w ogóle są moje uczucia? Nie kocham już Eleny, to pewne. A co z
Dei’em? Kocham go? Czy to po prostu przywiązanie, spowodowane latami spędzonymi
pod jednym dachem? Czy, gdyby tak było, mógłbym go pocałować? Nie sądzę.. Nie,
to musi być więcej niż przywiązanie. A co z moim przekonaniem, że miłość nie
istnieje? Myślałem tak, ponieważ Elena mnie zraniła, ale wiem, że się myliłem.
Miłość jest, tylko ja nie chciałem jej dostrzegać. A czy mogę ją czuć? A może
już ją czuję?
- Czyli nic już z tego nie będzie..? – moje rozmyślania
przerwał cichy głos Eleny. – Nie będziemy już razem?
- Przykro mi, ale nie. Nie kocham cię. Możliwe nawet, że
nigdy nie kochałem.
- Co..? – spojrzała na mnie z bolesnym zaskoczeniem. –
Jak to?
- Teraz, jak o tym myślę, to sądzę, że wtedy po prostu
się tobą zauroczyłem. To nie mogła być miłość – powiedziałem spokojnie.
Spuściła wzrok.
- Rozumiem.. – odparła drżącym głosem. Było mi jej żal,
ale nie mogłem teraz tego powiedzieć. Bałem się, że gdybym to zrobił, ona
wzięłaby to za szansę, którą jej daję. Chcę, żeby dotarło do niej, że z tego
nic już nie będzie. Chwyciła mocniej torebkę. Wstałem na chwilę, żeby wziąć
kilka ciastek z kuchni. Gdy wracałem, coś mignęło mi między Eleną a puszką z
moim piciem. Czyżby ręka? Zamrugałem kilkukrotnie. Niczego nie dostrzegłem.
Nie. To na pewno była tylko moja wyobraźnia.
* * *
Notka taka trochę nijaka, gomen. Mam nadzieję, że wynagrodzę Wam to następną, kończącą rozdział trzeci. Mogę tylko powiedzieć, że szykuje się rzeźnia. XD Postaram się (niczego nie obiecuję!) napisać ją jeszcze w lipcu. Trzymajcie za mnie kciuki! No to do następnego, kochani. <3