Prolog
Była ciemna, deszczowa noc. Woda lała się z nieba litrami. Wicher wiał, dudniąc boleśnie w blaszane dachy i strącając osłabione liście z drzew. Na jednej z ulic małego miasteczka, nie było wcale ludzi. Wszyscy siedzieli w domach, pubach restauracjach. Ni żywego ducha. No bo kto normalny wychodziłby w taki mróz na zewnątrz? Pod brzózką siedział mały chłopiec. Skulony z zimna, przemoczony, okryty jedynie podziurawionym kocem, płakał cichutko, tak, żeby nikt go nie usłyszał. Przyciskał do siebie małego, szarego kotka, który ogrzewał swoim futerkiem i szorstkim języczkiem jego skostniałe paluszki. Padało coraz mocniej. Na drugim końcu ulicy pojawiła się czarna limuzyna. Jechała dość szybko, rozbryzgując wodę z kałuż na boki. Chłopiec, widząc zagrożenie, szybko zdjął z siebie koc i okrył nim szczelnie kociątko. Gdy auto przejeżdżało obok brzózki, woda spod kół poleciała na chłopczyka, mocząc doszczętnie jego skromne ubranko. Dziecko zaczęło się trząść i oddychać coraz płycej. Samochód, przejechawszy jeszcze kilka metrów, zatrzymał się. Wysiadła z niego młoda, elegancka kobieta i podbiegła do dziecka. Widząc, w jakim stanie znajduje się chłopczyk, wzięła go na ręce i w biegu wsiadła do auta. Odjechali z piskiem opon. Tak oto uratowano życie małej sierocie.
Była ciemna, deszczowa noc. Woda lała się z nieba litrami. Wicher wiał, dudniąc boleśnie w blaszane dachy i strącając osłabione liście z drzew. Na jednej z ulic małego miasteczka, nie było wcale ludzi. Wszyscy siedzieli w domach, pubach restauracjach. Ni żywego ducha. No bo kto normalny wychodziłby w taki mróz na zewnątrz? Pod brzózką siedział mały chłopiec. Skulony z zimna, przemoczony, okryty jedynie podziurawionym kocem, płakał cichutko, tak, żeby nikt go nie usłyszał. Przyciskał do siebie małego, szarego kotka, który ogrzewał swoim futerkiem i szorstkim języczkiem jego skostniałe paluszki. Padało coraz mocniej. Na drugim końcu ulicy pojawiła się czarna limuzyna. Jechała dość szybko, rozbryzgując wodę z kałuż na boki. Chłopiec, widząc zagrożenie, szybko zdjął z siebie koc i okrył nim szczelnie kociątko. Gdy auto przejeżdżało obok brzózki, woda spod kół poleciała na chłopczyka, mocząc doszczętnie jego skromne ubranko. Dziecko zaczęło się trząść i oddychać coraz płycej. Samochód, przejechawszy jeszcze kilka metrów, zatrzymał się. Wysiadła z niego młoda, elegancka kobieta i podbiegła do dziecka. Widząc, w jakim stanie znajduje się chłopczyk, wzięła go na ręce i w biegu wsiadła do auta. Odjechali z piskiem opon. Tak oto uratowano życie małej sierocie.
Łaał, co za wstęp! Biegnę po rozdziały!
OdpowiedzUsuńHmm... Ciekawe, mam nadzieje ze to ze dopiero tu zaczynam nie wytraci mnie, ale co tam, jak szalec to szalec :D Lece dalej
OdpowiedzUsuńSłodkiee :o Ten kotek mnie urzekł xD Ciekawe kim jest ta kobieta ;> Czytam następne.
OdpowiedzUsuńIntrygujące. Lecę do pierwszego rozdziału.
OdpowiedzUsuń