* * *
Letni
wiatr świszczał cicho, łaskocząc mnie po twarzy. Zamknąłem oczy. Jeśli tego nie
zrobię, wiele stracę, co? Żeby jeszcze ta baba zrozumiała, jak cholernie się
boję. Westchnąłem głośno, niemal całkiem ignorując obecność reszty.
Przeczuwałem, że się zbliżają. Nie sądziłem jednak, iż pojawią się tak późno.
Cóż, dla mnie mogłyby wcale nie istnieć. Co takiego? Wątpliwości. Zmarszczyłem
lekko brwi. Myśli kotłowały się niebezpiecznie w mojej głowie. No dobrze,
powiem mu, ale co dalej? Zrozumie mnie? Wątpię. Odwzajemni uczucia? Prędzej
świnie zaczną latać. Przecież on nie wierzy w miłość! Pozostawi całą tę
sytuację bez słowa komentarza? Najpewniej. Odrzuci mnie? Jest też i taka
możliwość. Wyśmieje? Zacisnąłem dłonie w pięści. Moje zbolałe serce nie chciało
nawet rozważać tej opcji. Gdyby.. gdyby to zrobił, część mnie umarłaby.
Bezpowrotnie. Jeśli nie cały ja. Cholera, tak bardzo go kocham. Jestem żałosny.
Nawet nie umiem mu tego powiedzieć.
-
Chciałbym.. Tak bardzo chciałbym wyznać ci, co czuję.. – wyszeptałem cicho,
czując łzy pod powiekami.
-
Mówiłeś coś? – usłyszałem. Otworzyłem oczy. Nikki nachylał się nade mną,
patrząc uważnie. Prawie czułem jego ciepły oddech na twarzy. Zrobiło mi się
gorąco. Odwróciłem głowę w bok.
-
Nie. Przesłyszałeś się – stwierdziłem. Chyba mi nie uwierzył, bo uniósł tylko
brew, podnosząc się. Westchnąłem z ulgą.
-
A na co my właściwie czekamy? – zapytała Yoru, pojawiając się obok mnie.
Usiadłem, opierając się o jej plecy. Czułem się o wiele lepiej, od kiedy się
pogodziliśmy.
-
Na Elenę – mruknął Nick, rozglądając się dookoła. Wyraźnie jej szukał.
Prychnąłem cicho. I znowu ta dziwka. Przy niej nie mam żadnych szans. Nie, nie
wolno mi nawet tak myśleć!
-
Jak zwykle – warknęła ruda, przenosząc wzrok na niego. – Elena, Elena, Elena!
Odkąd się pojawiła, wszyscy inni zeszli na drugi plan, liczy się tylko ona!
-
Yoru.. – szepnąłem zaskoczony. Nie spodziewałem się tego po niej. Nikki, sądząc
po jego minie, najwyraźniej też nie.
-
Daj mi powiedzieć, Dei. Wiem, że nie tylko mnie to drażni. Ale musi ktoś temu
idiocie przemówić do rozsądku – uśmiechnęła się kwaśno. Skrzyżowała ręce pod
piersiami. – Powiedz mi Nick, czy jesteś hipokrytą? Laska skrzywdziła cię,
zostawiła bez słowa pożegnania. Teraz wraca, rujnując doszczętnie twoje dotychczasowe
życie, a ty się jeszcze na to zgadzasz? Mało tego, kręcisz się wokół niej, jak
piesek! Mały, żałosny, podniecony kundel – Nick wyglądał, jakby w ogóle go to
nie ruszało. – Powiedz mi, co jest z tobą nie tak? Przecież są inne osoby, dla
których jesteś bardzo ważny. Ona nie zasługuje… - urwała nagle. Chłopak
przeszył ją spojrzeniem czarnych oczu.
-
Skończyłaś już? – spytał. Jego mina wyrażała jedynie znudzenie. – Mogę teraz ja
coś powiedzieć? Owszem, Elena nie potraktowała mnie zbyt miło ostatnim razem.
Owszem, cierpiałem. Nie uważam jednak, aby niszczyła moje życie. Po prostu
przyjechała mnie odwiedzić. Jest moim gościem, więc oczywistym jest fakt, iż
się o nią martwię i pilnuję jej. Jeśli w twoich oczach wyglądało to na skakanie
wokół niej, to wybacz, ale tak nie było. Dałem sobie spokój z Eleną w momencie,
kiedy wyjechała z Wenecji. I nie zamierzam do niej wracać. Nie jestem aż tak
głupi, Yoru. Czemu mnie za takiego uważasz?
On..
Nie chce wrócić do Eleny. Więc.. To może głupio zabrzmieć, ale moje szanse
znacząco wzrosły! Może szczęście w końcu się do mnie uśmiechnęło?
-
Więc co zrobisz? Nie widzisz tego, że ona.. – Yoru wpatrywała się dziwnym
wzrokiem w Nicka.
-
Wiem, o co ci chodzi. Powiem jej, że nie jestem w stanie znów z nią być. I mam
świadomość, iż ona wciąż mnie kocha. Sama mi to wyznała – ostatnie zdanie
wyszeptał. Popatrzyłem na rudą. Chyba tylko ja to usłyszałem. Wtem zza krzaków
wyszła Elena. Krzyknąłem głośno, przyjmując pozycję obronną.
-
Co.. co ty tam robiłaś?!
-
Uspokój się, idioto. Nie musisz tak wrzeszczeć! – zakryła uszy dłońmi. Yoru
posłała jej mordercze spojrzenie. – Wracałam z głównej areny skrótem.
Uwierzycie, że żadnego takiego konkursu nie było?! Potem próbowali się jakoś
wytłumaczyć, ale im nie wyszło. Cholera! I jeszcze nie mogłam zmyć z siebie
tego świństwa – warknęła cicho. Zadrżałem. – Możemy pójść do wróżki później?
Chciałabym się przebrać. Wyglądam fatalnie!
-
No to idziemy do domu. Tylko, wiesz.. – Nick podrapał się po potylicy. Był
zakłopotany. Przybyłem mu z odsieczą.
-
My już byliśmy u tej wróżki, wiedźmo – uśmiechnąłem się złośliwie. Widok jej w
takim stanie był ucieleśnieniem wielu moich marzeń. No dobra, przynajmniej tych
mniej brutalnych.
-
Co? – otworzyła szeroko oczy. Przypominała teraz skopanego szczeniaka. – Beze
mnie?
Przez
chwilę czułem coś na kształt wyrzutów sumienia. Ale tylko przez chwilę.
-
Nie rób już tego takiej afery! – mruknęła Yoru, przewracając oczami. Kiwnąłem
głową, w pełni zgadzając się ze słowami rudej. Nick obdarzył nas chłodnym
spojrzeniem.
-
Nie przejmuj się nimi, Lena. Wybacz, ale zaciągnęli mnie tam siłą – uśmiechnął
się przepraszająco. Zacisnąłem zęby, licząc w myślach do dziesięciu. Boże, daj
mi cierpliwość, bo jak dasz mi siłę, to ich wszystkich rozpierdolę. – Ale nie
martw się, później mamy tam wrócić.
-
Cholera, jak gorąco – syknął Kaoru, odrywając się na chwilę od komórki. Jak ja
mu zazdrościłem. Zdobył swoją miłość bez żadnych kłopotów. A ja?
-
No, strasznie. Nie spodziewałam się, że tak dzisiaj będzie przygrzewać –
stwierdziła ruda, wachlując się ręką. Wiedźma usiadła obok Nicka i położyła mu
głowę na kolanach. Odwróciłem się, nie chcąc na to patrzeć.
-
Emm, co ty robisz? – spytał Nikki, stukając ją palcem w czoło.
-
Jak to co? Leżę – ziewnęła rozdzierająco. – Jesteś wygodny, wiesz? Spać mi się
chce.
-
Jak chcesz, to śpij – krew mnie zalała. – Ale byłbym wdzięczny, gdybyś opuściła
moje nogi.
-
Czemu? – wymruczała, twarzą wtulając się w jego podbrzusze. Yoru złapała mnie
za dłoń. Zauważyła emanującą ze mnie chęć mordu.
-
Uspokój się – szepnęła. – To tylko Elena, nie przejmuj się nią. Wierzę, że jak
mu wszystko powiesz, odprawi ją z kwitkiem.
-
Czy ty już zawsze będziesz optymistką? – spytałem cicho.
-
Na to wygląda. Ale nie uważam, że to źle. Ktoś w końcu musi cię podnosić, gdy
upadniesz, nie? – wyszczerzyła zęby. W duchu przyznałem jej rację.
-
Przeszkadza mi to – mruknął Nick, delikatnie, lecz stanowczo ją z siebie
zrzucając. Uśmiechnąłem się smutno, widząc jej zawiedzioną minę. Trochę jednak
jej współczułem. I zazdrościłem. Ona, nawet jeśli na to nie wygląda, wciąż ma
duże szanse. A ja? Ja nie. Ale powiem mu, wyznam swoje uczucia. Zrobię to dla
siebie samego. Wtedy poczuję się o wiele lepiej. A później niech się dzieje, co
chce. Jeśli trzeba – będę walczył. Lecz jeżeli nie – poddam się. I spróbuję
zapomnieć.
-
Wybaczcie – powiedziała nagle Yoru, zupełnie wytrącając mnie z natłoku myśli.
Dopiero teraz usłyszałem dzwonek jej telefonu. Ruda odebrała go, przyciskając
do ucha. – Słucham? Tak, jest ze mną. Tak, tak. Jasne. Zaraz będziemy –
wyłączyła się.
-
Kto to był? – zapytałem. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
-
Mama. Prosiła, abyśmy z Kao przyszli na obiad. W samą porę, bo głodna
zaczynałam się robić! – zawołała radośnie. – Te, braciak! Idziemy na obiad,
słyszysz?
-
Obiad? No to w drogę, siostrzyczko! – Kao podniósł się z trawy i otrzepał
spodnie. Wciąż pisząc ze swoją Riką, podszedł do siostry i pomógł jej wstać. –
Ruchy, bo obiad nam ucieknie! – zaśmiał się. Nick przeciągnął się leniwie,
drapiąc po głowie.
-
Dobry pomysł. My też na razie pójdziemy. Jest stanowczo za gorąco – stwierdził.
Elena kiwnęła głową.
-
I będę mogła się przebrać – posłała mu radosny uśmiech. Zdusiłem w sobie odruch
wymiotny.
-
Dokładnie. Spotkamy się tu wieczorem, co? Wtedy będzie mniej ludzi, a i
chłodniej się zrobi. Pójdziemy do Thei i wszystko wyjaśnimy – powiedział.
Rodzeństwo zgodnie pokiwało głowami. Wzdychając głośno, wstałem z trawy,
szukając w kieszeni słuchawek. Miałem dość. Musiałem się odciąć.
-
To my spadamy. Boże, jaka ja głodna jestem! – zachichotała Yoru, przytulając
mnie. Odwzajemniłem uśmiech, wyjmując splątane słuchawki. Zakląłem. Ruda
pożegnała się również z Nikkim, Elenę obdarzając niechętnym spojrzeniem.
Szatynka prychnęła tylko. Kao kiwnął głową i poszli. Odplątałem wszelkie supły
i wsunąłem słuchawki do uszu. Podpiąłem do komórki i załączyłem jakiegoś smęta.
Na tyle cicho, żeby słyszeć, co się wokół mnie dzieje.
-
My też już chodźmy. – mruknął Nick. Przytaknąłem. Elena od razu zaczęła z nim
rozmowę, której nie słuchałem. Całkowicie się wyłączyłem, puszczając głośniej
muzykę, a mój umysł zajęły fantazje. Niestety nierealne.
Zamek w drzwiach szczęknął cicho.
Pomieszczenie wypełnił dźwięczny, męski śmiech. Po chwili rozległ się także
inny, kobiecy, lecz nie mógł mu dorównać. Bynajmniej nie w moim przypadku. Z
wrażenia aż wyłączyłem lecącą piosenkę. Nick tak pięknie się śmiał.
-
Przestańcie! – burknąłem, czerwieniąc się. I wcale nie miało to związku z
powodem ich rozbawienia. Tylko z tym, że robiło mi się gorąco, gdy słyszałem
ten cudowny dźwięk.
-
Ale.. Nie mogę, po prostu! Szedłeś za nami i nie zauważyłeś, że mijamy słup?! –
ryknął Nick, próbując się opanować. Średnio mu to wychodziło. Skrzywiłem się
lekko.
-
Nie moja wina – warknąłem. Elena zaśmiała się głośno. Chętnie bym teraz zdusił
ten wstrętny chichot. Najlepiej dłońmi, albo jakimś szalem.
-
Przecież ostrzegaliśmy cię! Mówiliśmy: „Uważaj na słup” – zadrwiła. Nie
wytrzymałem.
-
Miałem słuchawki na uszach i nie słyszałem! Widzieć nie mogłem, bo się
zamyśliłem! Ciężko ci to zrozumieć, wiedźmo?! Może dlatego, że jesteś na to za
głupia?! – krzyknąłem. Elena przestała się śmiać.
-
Co ty powiedziałeś?! – podeszła do mnie, łapiąc za bluzę. Uśmiechnąłem się
złośliwie.
-
Nie dość, że głupia, to jeszcze głucha? Żałosne.
-
Mylisz się. To ty jesteś żałosny! Nie umiesz nawet.. – nie dokończyła.
Uderzyłem ją w twarz. Puściła mnie i cofnęła się kilka kroków. Na jej policzku
kwitł powoli piękny ślad.
-
Zamknij się! Nic nie wiesz o moich uczuciach!! – wybuchłem. Elena już chciała
odpowiedzieć i przy okazji zrewanżować się za cios, ale powstrzymał ją Nick,
wkraczając między nas. Był wściekły.
-
Wystarczy! Dość usłyszałem. Nie wiem, o co chodzi i mało mnie w tej chwili to
interesuje. Rozumiem, nie lubicie się, choć nie mogę zrozumieć, czemu, ale
przegięliście. Dei – zwrócił się do mnie – ile razy prosiłem, abyś hamował
emocje? – spuściłem tylko głowę, nic nie mówiąc. – Eleno – tym razem przeniósł
wzrok na nią – zawiodłem się na tobie. Myślałem, iż jesteś bardziej dojrzała.
-
To on zaczął! I mnie uderzył! – warknęła. Pojedyncza łza spłynęła po moim
policzku.
-
Nieprawda – wyszeptałem.
-
Coś mówiłeś, Dei? – Nick podszedł do mnie i złapał za ramię. Odtrąciłem jego
rękę, podnosząc głowę i patrząc Elenie w oczy.
-
Nieprawda! Od kiedy tylko się poznaliśmy, próbujesz mnie zniszczyć! Wiesz
doskonale, że nie pozwolę ci z nim być! Dlatego robisz wszystko, aby tylko mnie
upokorzyć! Nienawidzę cię! – ryknąłem, ledwo powstrzymując płacz.
-
Dei, o czym ty mówisz? – Nikki był zszokowany moimi słowami. Prychnąłem cicho.
-
Nie wiesz? To niech ona cię oświeci. Powiedz mu! No dalej, powiedz mu wszystko!
Plany, jakie snułaś, aby tylko się mnie pozbyć! – syczałem przez zęby. W końcu
poddałem się i zaniosłem szlochem. Poczułem ciepłe ramiona oplatające mnie w
pasie. Nick przytulił mnie do siebie i pogłaskał po głowie.
-
No już, spokojnie. Nie masz powodu do płaczu – szepnął cicho. Objąłem go,
szlochając w jego koszulkę. – Nie bój się. Nie pozwolę, żeby cię dalej
krzywdziła. Rozumiesz? – mruknąłem ciche „Yhym” w odpowiedzi. – Dei, spójrz na
mnie – powiedział. Posłusznie podniosłem głowę, patrząc mu w oczy. Uśmiechnął
się, kciukiem ścierając łzę z mojego policzka. Zarumieniłem się lekko. – Nie
płacz już, proszę. Bo zaraz sam się rozryczę i będziecie mieli – zachichotał.
Mimowolnie wyobraziłem sobie płaczącego Nicka i pokręciłem głową. To do niego
na pasowało.
-
Już.. już mi lepiej – wyjąkałem.
-
Na pewno? – zapytał. Przytaknąłem, siadając na fotelu. Okrył mnie kocem leżącym
nieopodal.
-
Nick – zaczęła niepewnie Elena – mógłbyś pokazać mi pokój, który mogę zająć?
Chciałabym się już przebrać i rozpakować.
-
Jasne. Idź już powoli na górę, zaraz do ciebie dołączę – powiedział. Wzięła
stojący nadal w progu bagaż i weszła po schodach na piętro. Nick kucnął obok
mojego fotela. – Zaraz wrócę. Uspokój się, dobrze? I błagam, nie płacz więcej.
Nienawidzę, gdy płaczesz. – Poszedł na górę, uśmiechając się ciepło. Skuliłem
się, zakrywając brodę kocem.
-
Ten pokój pasuje? – usłyszałem. Zaciekawiony nadstawiłem ucha. A nóż trafi się
coś godnego uwagi?
-
Tak, może być – mruknęła cicho Elena. Na szczęście echo niosło jej słowa po
całym domu. – I.. Nick, dziękuję.
-
Za co?
-
Za to, że.. mnie przyjąłeś. Przecież równie dobrze mogłeś mnie wyrzucić. Nie
zdziwiłabym się, gdybyś tak zrobił.
-
Nie umiałbym. Kiedyś byłaś dla mnie najważniejsza. Nie mógłbym tak po prostu
wywalić cię spod drzwi.
-
Kiedyś? Byłam? – w jej głosie słychać było ból. Zadrżałem.
-
Elena, ja.. Nie ma sensu, żebyśmy do siebie wracali. To i tak by nie wypaliło.
Przepraszam. Powinienem był wcześniej ci o tym powiedzieć. Niepotrzebnie
robiłaś sobie nadzieję.
A
jednak to powiedziałeś, Nick. Nie sądziłem, że się na to zdobędziesz.
-
Nie masz za co przepraszać. To ja.. mogłam się domyślić. Mam tylko jedno
pytanie.
-
Jakie?
I
wszystko ucichło. Akurat w takim momencie. Cholernie ciekawiło mnie to. Nie
miałem jednak odwagi wejść na górę. Po kilku minutach zszedł Nikki. Miał dziwną
minę. Włączył radio i usiadł na sofie, blisko mnie. Akurat leciała powolna,
smutna piosenka.
-
Piękna historia, prawda? – odezwałem się, mając na myśli tekst. Kiwnął głową w
zamyśleniu. Na dłuższą chwilę zapadła cisza. Nagle jakaś dziwna siła opanowała
moje serce. To był ten moment. Miałem tylko jedną szansę, musiałem ją
wykorzystać.
-
Nikki, ja.. muszę ci coś powiedzieć.
* * *
Stała w drzwiach, nie mogąc
zrozumieć tego, co do niej mówił. Miała wrażenie, że zaraz się rozpłacze.
-
Elena, ja.. Nie ma sensu, żebyśmy do siebie wracali. To i tak by nie wypaliło.
Przepraszam. Powinienem był wcześniej ci o tym powiedzieć. Niepotrzebnie
robiłaś sobie nadzieję.
Te
słowa ugodziły boleśnie w jej serce, drąc je na kawałki. Przegrała. Nie, nie
mogła przegrać. To, że teraz tak myśli, nie znaczy, że to nie może się zmienić!
Musi coś wymyślić, inaczej go straci. Na zawsze.
-
Nie masz za co przepraszać. To ja.. mogłam się domyślić. Mam tylko jedno
pytanie – wydukała z trudem. Nie zorientował się.
-
Jakie? – usłyszała. Wciągnęła go do pokoju i zamknęła drzwi, bojąc się, że Dei
będący na dole ich usłyszy. Musiała to wiedzieć, po prostu musiała.
-
Czy.. Czy ty i Dei jesteście razem? – spytała, obserwując uważnie jego twarz.
Jej słowa wprawiły go w osłupienie. Zaczerwienił się, spuszczając głowę.
-
Ja.. ja.. my.. cóż za absurd! Jak mogłaś pomyśleć o czymś takim? – oburzył się.
Obdarzyła go delikatnym uśmiechem.
-
Rozumiem.. – szepnęła. A więc nie
wszystko jeszcze stracone. – A teraz wybacz, ale pójdę się przebrać.
-
Tak, masz rację, idź – wyjąkał, unikając jej wzroku. Wyszedł z pomieszczenia.
Wyciągnęła z walizki czyste ubrania i skierowała do łazienki. Potem wzięła się
za rozpakowywanie bagażu.
Odetchnęła głęboko, prostując
obolałe kości. Wszystkie rzeczy były idealnie ułożone. Zajęło jej to tylko.. Zerknęła
na zegarek. Tak długo jej to zajęło?! Musiała natychmiast zejść na dół. Nie
mogła zostawić Nicka sam na sam z NIM na tyle czasu! Zamknęła cicho drzwi i
podeszła do schodów. Zeszła z nich ostrożnie, uważając, aby nie wydać żadnych
głośniejszych dźwięków. Nie wiedziała, czemu się skrada, ale serce jej
podpowiadało, że tak ma zrobić. Była już prawie na dole, gdy usłyszała:
-
Nikki, ja.. muszę ci coś powiedzieć.
Zaklęła
szpetnie, pokonując ostatni schodek i przypadając do ściany. Wychyliła się
lekko.
-
Więc mów – powiedział Nick, patrząc na Dei’a dziwnym wzrokiem. O nie. Czyżby on zamierzał..? Niemożliwe!
-
Ja.. – Dei wstał z fotela i usiadł obok Nicka. Spojrzał mu w oczy. Nie możesz mu tego powiedzieć, kretynie!
Słyszysz?! Nie możesz!!!
-
O co chodzi, Dei? Czy to coś ważnego?
-
Tak, to jest bardzo ważne. Proszę, nie przerywaj – szepnął blondyn. Dziewczyna
prawie zgrzytała zębami. Miała ochotę wparować tam i zepsuć mu ten piękny
nastrój, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa.
-
Dobrze. Więc co chcesz mi powiedzieć? – zapytał Nick, wpatrując się w niego
intensywnie.
-
Boże, jakie to trudne. Nick, ja..
On wcale tego nie mówi,
nic nie słyszę!
-
Ja..
Nie! Zamknij się, do
kurwy nędzy!
- Cholera. Ja..
Nienienienienienienienie!
-
Zakochałem się w tobie.
Nie, nie, nie!!
* * *
Kurwełę. Jak to czytam, to w uszach dzwoni mi dźwięk, którym czasem kończył się odcinek w pierwszej serii Sekai'a. Ci, co oglądali chyba wiedzą, co mam na myśli? (Jedyne, co mi przychodzi na myśl, to trutru, ale nie oddaje niestety nastroju.. ^^) Jak mi zaraz Wakabę puszczą (ending), to nie wyrobię.. :3 Może użyję niedługo do czegoś tą piosenkę?
I tym optymistycznym akcentem kończymy na dzisiaj! <3 Wszystkiego dowiemy (taak, ja też) się w następnej notce. XD Ale przyznam, sama siebie zaskoczyłam, wpierniczając narrację Eleny. :3 Nikt inny mi tam kurde nie pasował. :D No cóż..
Zapraszam na mojego nowego bloga. Serdecznie. To tyle.
Do zobaczenia następnym razem! Już przy rozdziale 3! <3