11.02.2013

"Nikki, ja.. muszę ci coś powiedzieć.."

Mam dla Was nową notkę. Długa, moim zdaniem całkiem niezła. No i pisana pod wpływem smętnej piosenki, ale co tam. :D Z dużą dozą zaskoczenia prezentuję ostatnią część rozdziału 2. :3 Pisałam do tego. (Kocham!! ^.^) Enjoy! <3
* * * 
    Letni wiatr świszczał cicho, łaskocząc mnie po twarzy. Zamknąłem oczy. Jeśli tego nie zrobię, wiele stracę, co? Żeby jeszcze ta baba zrozumiała, jak cholernie się boję. Westchnąłem głośno, niemal całkiem ignorując obecność reszty. Przeczuwałem, że się zbliżają. Nie sądziłem jednak, iż pojawią się tak późno. Cóż, dla mnie mogłyby wcale nie istnieć. Co takiego? Wątpliwości. Zmarszczyłem lekko brwi. Myśli kotłowały się niebezpiecznie w mojej głowie. No dobrze, powiem mu, ale co dalej? Zrozumie mnie? Wątpię. Odwzajemni uczucia? Prędzej świnie zaczną latać. Przecież on nie wierzy w miłość! Pozostawi całą tę sytuację bez słowa komentarza? Najpewniej. Odrzuci mnie? Jest też i taka możliwość. Wyśmieje? Zacisnąłem dłonie w pięści. Moje zbolałe serce nie chciało nawet rozważać tej opcji. Gdyby.. gdyby to zrobił, część mnie umarłaby. Bezpowrotnie. Jeśli nie cały ja. Cholera, tak bardzo go kocham. Jestem żałosny. Nawet nie umiem mu tego powiedzieć.
- Chciałbym.. Tak bardzo chciałbym wyznać ci, co czuję.. – wyszeptałem cicho, czując łzy pod powiekami.
- Mówiłeś coś? – usłyszałem. Otworzyłem oczy. Nikki nachylał się nade mną, patrząc uważnie. Prawie czułem jego ciepły oddech na twarzy. Zrobiło mi się gorąco. Odwróciłem głowę w bok.
- Nie. Przesłyszałeś się – stwierdziłem. Chyba mi nie uwierzył, bo uniósł tylko brew, podnosząc się. Westchnąłem z ulgą.
- A na co my właściwie czekamy? – zapytała Yoru, pojawiając się obok mnie. Usiadłem, opierając się o jej plecy. Czułem się o wiele lepiej, od kiedy się pogodziliśmy.
- Na Elenę – mruknął Nick, rozglądając się dookoła. Wyraźnie jej szukał. Prychnąłem cicho. I znowu ta dziwka. Przy niej nie mam żadnych szans. Nie, nie wolno mi nawet tak myśleć!
- Jak zwykle – warknęła ruda, przenosząc wzrok na niego. – Elena, Elena, Elena! Odkąd się pojawiła, wszyscy inni zeszli na drugi plan, liczy się tylko ona!
- Yoru.. – szepnąłem zaskoczony. Nie spodziewałem się tego po niej. Nikki, sądząc po jego minie, najwyraźniej też nie.
- Daj mi powiedzieć, Dei. Wiem, że nie tylko mnie to drażni. Ale musi ktoś temu idiocie przemówić do rozsądku – uśmiechnęła się kwaśno. Skrzyżowała ręce pod piersiami. – Powiedz mi Nick, czy jesteś hipokrytą? Laska skrzywdziła cię, zostawiła bez słowa pożegnania. Teraz wraca, rujnując doszczętnie twoje dotychczasowe życie, a ty się jeszcze na to zgadzasz? Mało tego, kręcisz się wokół niej, jak piesek! Mały, żałosny, podniecony kundel – Nick wyglądał, jakby w ogóle go to nie ruszało. – Powiedz mi, co jest z tobą nie tak? Przecież są inne osoby, dla których jesteś bardzo ważny. Ona nie zasługuje… - urwała nagle. Chłopak przeszył ją spojrzeniem czarnych oczu.
- Skończyłaś już? – spytał. Jego mina wyrażała jedynie znudzenie. – Mogę teraz ja coś powiedzieć? Owszem, Elena nie potraktowała mnie zbyt miło ostatnim razem. Owszem, cierpiałem. Nie uważam jednak, aby niszczyła moje życie. Po prostu przyjechała mnie odwiedzić. Jest moim gościem, więc oczywistym jest fakt, iż się o nią martwię i pilnuję jej. Jeśli w twoich oczach wyglądało to na skakanie wokół niej, to wybacz, ale tak nie było. Dałem sobie spokój z Eleną w momencie, kiedy wyjechała z Wenecji. I nie zamierzam do niej wracać. Nie jestem aż tak głupi, Yoru. Czemu mnie za takiego uważasz?
On.. Nie chce wrócić do Eleny. Więc.. To może głupio zabrzmieć, ale moje szanse znacząco wzrosły! Może szczęście w końcu się do mnie uśmiechnęło?
- Więc co zrobisz? Nie widzisz tego, że ona.. – Yoru wpatrywała się dziwnym wzrokiem w Nicka.
- Wiem, o co ci chodzi. Powiem jej, że nie jestem w stanie znów z nią być. I mam świadomość, iż ona wciąż mnie kocha. Sama mi to wyznała – ostatnie zdanie wyszeptał. Popatrzyłem na rudą. Chyba tylko ja to usłyszałem. Wtem zza krzaków wyszła Elena. Krzyknąłem głośno, przyjmując pozycję obronną.
- Co.. co ty tam robiłaś?!
- Uspokój się, idioto. Nie musisz tak wrzeszczeć! – zakryła uszy dłońmi. Yoru posłała jej mordercze spojrzenie. – Wracałam z głównej areny skrótem. Uwierzycie, że żadnego takiego konkursu nie było?! Potem próbowali się jakoś wytłumaczyć, ale im nie wyszło. Cholera! I jeszcze nie mogłam zmyć z siebie tego świństwa – warknęła cicho. Zadrżałem. – Możemy pójść do wróżki później? Chciałabym się przebrać. Wyglądam fatalnie!
- No to idziemy do domu. Tylko, wiesz.. – Nick podrapał się po potylicy. Był zakłopotany. Przybyłem mu z odsieczą.
- My już byliśmy u tej wróżki, wiedźmo – uśmiechnąłem się złośliwie. Widok jej w takim stanie był ucieleśnieniem wielu moich marzeń. No dobra, przynajmniej tych mniej brutalnych.
- Co? – otworzyła szeroko oczy. Przypominała teraz skopanego szczeniaka. – Beze mnie?
Przez chwilę czułem coś na kształt wyrzutów sumienia. Ale tylko przez chwilę.
- Nie rób już tego takiej afery! – mruknęła Yoru, przewracając oczami. Kiwnąłem głową, w pełni zgadzając się ze słowami rudej. Nick obdarzył nas chłodnym spojrzeniem.
- Nie przejmuj się nimi, Lena. Wybacz, ale zaciągnęli mnie tam siłą – uśmiechnął się przepraszająco. Zacisnąłem zęby, licząc w myślach do dziesięciu. Boże, daj mi cierpliwość, bo jak dasz mi siłę, to ich wszystkich rozpierdolę. – Ale nie martw się, później mamy tam wrócić.
- Cholera, jak gorąco – syknął Kaoru, odrywając się na chwilę od komórki. Jak ja mu zazdrościłem. Zdobył swoją miłość bez żadnych kłopotów. A ja?
- No, strasznie. Nie spodziewałam się, że tak dzisiaj będzie przygrzewać – stwierdziła ruda, wachlując się ręką. Wiedźma usiadła obok Nicka i położyła mu głowę na kolanach. Odwróciłem się, nie chcąc na to patrzeć.
- Emm, co ty robisz? – spytał Nikki, stukając ją palcem w czoło.
- Jak to co? Leżę – ziewnęła rozdzierająco. – Jesteś wygodny, wiesz? Spać mi się chce.
- Jak chcesz, to śpij – krew mnie zalała. – Ale byłbym wdzięczny, gdybyś opuściła moje nogi.
- Czemu? – wymruczała, twarzą wtulając się w jego podbrzusze. Yoru złapała mnie za dłoń. Zauważyła emanującą ze mnie chęć mordu.
- Uspokój się – szepnęła. – To tylko Elena, nie przejmuj się nią. Wierzę, że jak mu wszystko powiesz, odprawi ją z kwitkiem.
- Czy ty już zawsze będziesz optymistką? – spytałem cicho.
- Na to wygląda. Ale nie uważam, że to źle. Ktoś w końcu musi cię podnosić, gdy upadniesz, nie? – wyszczerzyła zęby. W duchu przyznałem jej rację.
- Przeszkadza mi to – mruknął Nick, delikatnie, lecz stanowczo ją z siebie zrzucając. Uśmiechnąłem się smutno, widząc jej zawiedzioną minę. Trochę jednak jej współczułem. I zazdrościłem. Ona, nawet jeśli na to nie wygląda, wciąż ma duże szanse. A ja? Ja nie. Ale powiem mu, wyznam swoje uczucia. Zrobię to dla siebie samego. Wtedy poczuję się o wiele lepiej. A później niech się dzieje, co chce. Jeśli trzeba – będę walczył. Lecz jeżeli nie – poddam się. I spróbuję zapomnieć.
- Wybaczcie – powiedziała nagle Yoru, zupełnie wytrącając mnie z natłoku myśli. Dopiero teraz usłyszałem dzwonek jej telefonu. Ruda odebrała go, przyciskając do ucha. – Słucham? Tak, jest ze mną. Tak, tak. Jasne. Zaraz będziemy – wyłączyła się.
- Kto to był? – zapytałem. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
- Mama. Prosiła, abyśmy z Kao przyszli na obiad. W samą porę, bo głodna zaczynałam się robić! – zawołała radośnie. – Te, braciak! Idziemy na obiad, słyszysz?
- Obiad? No to w drogę, siostrzyczko! – Kao podniósł się z trawy i otrzepał spodnie. Wciąż pisząc ze swoją Riką, podszedł do siostry i pomógł jej wstać. – Ruchy, bo obiad nam ucieknie! – zaśmiał się. Nick przeciągnął się leniwie, drapiąc po głowie.
- Dobry pomysł. My też na razie pójdziemy. Jest stanowczo za gorąco – stwierdził. Elena kiwnęła głową.
- I będę mogła się przebrać – posłała mu radosny uśmiech. Zdusiłem w sobie odruch wymiotny.
- Dokładnie. Spotkamy się tu wieczorem, co? Wtedy będzie mniej ludzi, a i chłodniej się zrobi. Pójdziemy do Thei i wszystko wyjaśnimy – powiedział. Rodzeństwo zgodnie pokiwało głowami. Wzdychając głośno, wstałem z trawy, szukając w kieszeni słuchawek. Miałem dość. Musiałem się odciąć.
- To my spadamy. Boże, jaka ja głodna jestem! – zachichotała Yoru, przytulając mnie. Odwzajemniłem uśmiech, wyjmując splątane słuchawki. Zakląłem. Ruda pożegnała się również z Nikkim, Elenę obdarzając niechętnym spojrzeniem. Szatynka prychnęła tylko. Kao kiwnął głową i poszli. Odplątałem wszelkie supły i wsunąłem słuchawki do uszu. Podpiąłem do komórki i załączyłem jakiegoś smęta. Na tyle cicho, żeby słyszeć, co się wokół mnie dzieje.
- My też już chodźmy. – mruknął Nick. Przytaknąłem. Elena od razu zaczęła z nim rozmowę, której nie słuchałem. Całkowicie się wyłączyłem, puszczając głośniej muzykę, a mój umysł zajęły fantazje. Niestety nierealne.
            Zamek w drzwiach szczęknął cicho. Pomieszczenie wypełnił dźwięczny, męski śmiech. Po chwili rozległ się także inny, kobiecy, lecz nie mógł mu dorównać. Bynajmniej nie w moim przypadku. Z wrażenia aż wyłączyłem lecącą piosenkę. Nick tak pięknie się śmiał.
- Przestańcie! – burknąłem, czerwieniąc się. I wcale nie miało to związku z powodem ich rozbawienia. Tylko z tym, że robiło mi się gorąco, gdy słyszałem ten cudowny dźwięk.
- Ale.. Nie mogę, po prostu! Szedłeś za nami i nie zauważyłeś, że mijamy słup?! – ryknął Nick, próbując się opanować. Średnio mu to wychodziło. Skrzywiłem się lekko.
- Nie moja wina – warknąłem. Elena zaśmiała się głośno. Chętnie bym teraz zdusił ten wstrętny chichot. Najlepiej dłońmi, albo jakimś szalem.
- Przecież ostrzegaliśmy cię! Mówiliśmy: „Uważaj na słup” – zadrwiła. Nie wytrzymałem.
- Miałem słuchawki na uszach i nie słyszałem! Widzieć nie mogłem, bo się zamyśliłem! Ciężko ci to zrozumieć, wiedźmo?! Może dlatego, że jesteś na to za głupia?! – krzyknąłem. Elena przestała się śmiać.
- Co ty powiedziałeś?! – podeszła do mnie, łapiąc za bluzę. Uśmiechnąłem się złośliwie.
- Nie dość, że głupia, to jeszcze głucha? Żałosne.
- Mylisz się. To ty jesteś żałosny! Nie umiesz nawet.. – nie dokończyła. Uderzyłem ją w twarz. Puściła mnie i cofnęła się kilka kroków. Na jej policzku kwitł powoli piękny ślad.
- Zamknij się! Nic nie wiesz o moich uczuciach!! – wybuchłem. Elena już chciała odpowiedzieć i przy okazji zrewanżować się za cios, ale powstrzymał ją Nick, wkraczając między nas. Był wściekły.
- Wystarczy! Dość usłyszałem. Nie wiem, o co chodzi i mało mnie w tej chwili to interesuje. Rozumiem, nie lubicie się, choć nie mogę zrozumieć, czemu, ale przegięliście. Dei – zwrócił się do mnie – ile razy prosiłem, abyś hamował emocje? – spuściłem tylko głowę, nic nie mówiąc. – Eleno – tym razem przeniósł wzrok na nią – zawiodłem się na tobie. Myślałem, iż jesteś bardziej dojrzała.
- To on zaczął! I mnie uderzył! – warknęła. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
- Nieprawda – wyszeptałem.
- Coś mówiłeś, Dei? – Nick podszedł do mnie i złapał za ramię. Odtrąciłem jego rękę, podnosząc głowę i patrząc Elenie w oczy.
- Nieprawda! Od kiedy tylko się poznaliśmy, próbujesz mnie zniszczyć! Wiesz doskonale, że nie pozwolę ci z nim być! Dlatego robisz wszystko, aby tylko mnie upokorzyć! Nienawidzę cię! – ryknąłem, ledwo powstrzymując płacz.
- Dei, o czym ty mówisz? – Nikki był zszokowany moimi słowami. Prychnąłem cicho.
- Nie wiesz? To niech ona cię oświeci. Powiedz mu! No dalej, powiedz mu wszystko! Plany, jakie snułaś, aby tylko się mnie pozbyć! – syczałem przez zęby. W końcu poddałem się i zaniosłem szlochem. Poczułem ciepłe ramiona oplatające mnie w pasie. Nick przytulił mnie do siebie i pogłaskał po głowie.
- No już, spokojnie. Nie masz powodu do płaczu – szepnął cicho. Objąłem go, szlochając w jego koszulkę. – Nie bój się. Nie pozwolę, żeby cię dalej krzywdziła. Rozumiesz? – mruknąłem ciche „Yhym” w odpowiedzi. – Dei, spójrz na mnie – powiedział. Posłusznie podniosłem głowę, patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się, kciukiem ścierając łzę z mojego policzka. Zarumieniłem się lekko. – Nie płacz już, proszę. Bo zaraz sam się rozryczę i będziecie mieli – zachichotał. Mimowolnie wyobraziłem sobie płaczącego Nicka i pokręciłem głową. To do niego na pasowało.
- Już.. już mi lepiej – wyjąkałem.
- Na pewno? – zapytał. Przytaknąłem, siadając na fotelu. Okrył mnie kocem leżącym nieopodal.
- Nick – zaczęła niepewnie Elena – mógłbyś pokazać mi pokój, który mogę zająć? Chciałabym się już przebrać i rozpakować.
- Jasne. Idź już powoli na górę, zaraz do ciebie dołączę – powiedział. Wzięła stojący nadal w progu bagaż i weszła po schodach na piętro. Nick kucnął obok mojego fotela. – Zaraz wrócę. Uspokój się, dobrze? I błagam, nie płacz więcej. Nienawidzę, gdy płaczesz. – Poszedł na górę, uśmiechając się ciepło. Skuliłem się, zakrywając brodę kocem.
- Ten pokój pasuje? – usłyszałem. Zaciekawiony nadstawiłem ucha. A nóż trafi się coś godnego uwagi?
- Tak, może być – mruknęła cicho Elena. Na szczęście echo niosło jej słowa po całym domu. – I.. Nick, dziękuję.
- Za co?
- Za to, że.. mnie przyjąłeś. Przecież równie dobrze mogłeś mnie wyrzucić. Nie zdziwiłabym się, gdybyś tak zrobił.
- Nie umiałbym. Kiedyś byłaś dla mnie najważniejsza. Nie mógłbym tak po prostu wywalić cię spod drzwi.
- Kiedyś? Byłam? – w jej głosie słychać było ból. Zadrżałem.
- Elena, ja.. Nie ma sensu, żebyśmy do siebie wracali. To i tak by nie wypaliło. Przepraszam. Powinienem był wcześniej ci o tym powiedzieć. Niepotrzebnie robiłaś sobie nadzieję.
A jednak to powiedziałeś, Nick. Nie sądziłem, że się na to zdobędziesz.
- Nie masz za co przepraszać. To ja.. mogłam się domyślić. Mam tylko jedno pytanie.
- Jakie?
I wszystko ucichło. Akurat w takim momencie. Cholernie ciekawiło mnie to. Nie miałem jednak odwagi wejść na górę. Po kilku minutach zszedł Nikki. Miał dziwną minę. Włączył radio i usiadł na sofie, blisko mnie. Akurat leciała powolna, smutna piosenka.
- Piękna historia, prawda? – odezwałem się, mając na myśli tekst. Kiwnął głową w zamyśleniu. Na dłuższą chwilę zapadła cisza. Nagle jakaś dziwna siła opanowała moje serce. To był ten moment. Miałem tylko jedną szansę, musiałem ją wykorzystać.
- Nikki, ja.. muszę ci coś powiedzieć.
* * *
            Stała w drzwiach, nie mogąc zrozumieć tego, co do niej mówił. Miała wrażenie, że zaraz się rozpłacze.
- Elena, ja.. Nie ma sensu, żebyśmy do siebie wracali. To i tak by nie wypaliło. Przepraszam. Powinienem był wcześniej ci o tym powiedzieć. Niepotrzebnie robiłaś sobie nadzieję.
Te słowa ugodziły boleśnie w jej serce, drąc je na kawałki. Przegrała. Nie, nie mogła przegrać. To, że teraz tak myśli, nie znaczy, że to nie może się zmienić! Musi coś wymyślić, inaczej go straci. Na zawsze.
- Nie masz za co przepraszać. To ja.. mogłam się domyślić. Mam tylko jedno pytanie – wydukała z trudem. Nie zorientował się.
- Jakie? – usłyszała. Wciągnęła go do pokoju i zamknęła drzwi, bojąc się, że Dei będący na dole ich usłyszy. Musiała to wiedzieć, po prostu musiała.
- Czy.. Czy ty i Dei jesteście razem? – spytała, obserwując uważnie jego twarz. Jej słowa wprawiły go w osłupienie. Zaczerwienił się, spuszczając głowę.
- Ja.. ja.. my.. cóż za absurd! Jak mogłaś pomyśleć o czymś takim? – oburzył się. Obdarzyła go delikatnym uśmiechem.
- Rozumiem.. – szepnęła. A więc nie wszystko jeszcze stracone. – A teraz wybacz, ale pójdę się przebrać.
- Tak, masz rację, idź – wyjąkał, unikając jej wzroku. Wyszedł z pomieszczenia. Wyciągnęła z walizki czyste ubrania i skierowała do łazienki. Potem wzięła się za rozpakowywanie bagażu.    
            Odetchnęła głęboko, prostując obolałe kości. Wszystkie rzeczy były idealnie ułożone. Zajęło jej to tylko.. Zerknęła na zegarek. Tak długo jej to zajęło?! Musiała natychmiast zejść na dół. Nie mogła zostawić Nicka sam na sam z NIM na tyle czasu! Zamknęła cicho drzwi i podeszła do schodów. Zeszła z nich ostrożnie, uważając, aby nie wydać żadnych głośniejszych dźwięków. Nie wiedziała, czemu się skrada, ale serce jej podpowiadało, że tak ma zrobić. Była już prawie na dole, gdy usłyszała:
- Nikki, ja.. muszę ci coś powiedzieć.
Zaklęła szpetnie, pokonując ostatni schodek i przypadając do ściany. Wychyliła się lekko.
- Więc mów – powiedział Nick, patrząc na Dei’a dziwnym wzrokiem. O nie. Czyżby on zamierzał..? Niemożliwe!
- Ja.. – Dei wstał z fotela i usiadł obok Nicka. Spojrzał mu w oczy. Nie możesz mu tego powiedzieć, kretynie! Słyszysz?! Nie możesz!!!
- O co chodzi, Dei? Czy to coś ważnego?
- Tak, to jest bardzo ważne. Proszę, nie przerywaj – szepnął blondyn. Dziewczyna prawie zgrzytała zębami. Miała ochotę wparować tam i zepsuć mu ten piękny nastrój, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa.
- Dobrze. Więc co chcesz mi powiedzieć? – zapytał Nick, wpatrując się w niego intensywnie.
- Boże, jakie to trudne. Nick, ja..
On wcale tego nie mówi, nic nie słyszę!
- Ja..
Nie! Zamknij się, do kurwy nędzy!
- Cholera. Ja..
Nienienienienienienienie!
- Zakochałem się w tobie.
Nie, nie, nie!!
* * *
 Kurwełę. Jak to czytam, to w uszach dzwoni mi dźwięk, którym czasem kończył się odcinek w pierwszej serii Sekai'a. Ci, co oglądali chyba wiedzą, co mam na myśli? (Jedyne, co mi przychodzi na myśl, to trutru, ale nie oddaje niestety nastroju.. ^^) Jak mi zaraz Wakabę puszczą (ending), to nie wyrobię.. :3 Może użyję niedługo do czegoś tą piosenkę?
I tym optymistycznym akcentem kończymy na dzisiaj! <3 Wszystkiego dowiemy (taak, ja też) się w następnej notce. XD Ale przyznam, sama siebie zaskoczyłam, wpierniczając narrację Eleny. :3 Nikt inny mi tam kurde nie pasował. :D No cóż.. 
Zapraszam na mojego nowego bloga. Serdecznie. To tyle. 
Do zobaczenia następnym razem! Już przy rozdziale 3! <3