27.10.2012

Chwila

  Stałem tak, patrząc jak wyciąga coraz to kolejne ubrania i miałem ochotę zgwałcić go na podłodze. To byłby nie lada wyczyn, zważywszy na to, że jest co najmniej dwa razy wyższy i silniejszy ode mnie. Ta moja beznadziejna miłość! Dla mnie strój na dzisiejszą imprezę już wybraliśmy. W zasadzie, zgodziłem się na ten, który jemu się podobał. Mi było wszystko jedno. Teraz on szukał czegoś odpowiedniego. Szperał w tej swojej garderobie i temu szperaniu końca nie było widać. Westchnąłem cierpiętniczo. W końcu wylazł stamtąd z szerokim uśmiechem i czymś pod pachą. Spojrzałem nań pytająco. On jedynie jeszcze szerzej się uśmiechnął i zniknął za drzwiami łazienki. Nie wiedziałem, że potrafi się uśmiechać! Rozejrzałem się. Nigdy nie byłem w jego pokoju. Drzwi, ilekroć chciałem się włamać, zawsze były zamknięte na klucz. A teraz stałem na purpurowym dywanie, otoczony szarymi ścianami, usłanymi plakatami ulubionych rockowych zespołów Nicka. Z mebli były tylko dwie szafki, biurko z krzesłem, łóżko i kanapa. Szafa, o ile pamiętam, zepsuła się i lada dzień miała przyjść nowa. Nikki miał też plazmę, laptopa, wieżę stereo i PS3. Kocha grać i słuchać muzy! Cały pokój utrzymywał w ciemnych kolorach. Od granatu, przez purpurę, po głęboką czerń. Usiadłem na jego łóżku i przytuliłem do siebie jego poduszkę. Zaciągnąłem się jej zapachem i uśmiechnąłem się błogo. Pachniała tak bardzo.. nim! Pewnie wtulał się w nią co noc. Och, jak bardzo bym chciał, żeby to mnie tak przytulał, co ranka budził się obok! Poczułem, iż znowu się rumienię. Nie no, masakra! Czemu ja zawsze, do licha, muszę się rumienić?! Usłyszałem ciche chrząknięcie. Podniosłem powoli głowę, bojąc się tego, co zobaczę... On, on, on stał tam, jak gdyby nigdy nic! Ubrany w obcisłe rurki, koloru jego włosów, szarą bluzkę z nadrukiem, czarną, skórzaną kurtkę, ciemną arafatkę, brązowe trampki i.. i.. i.. i wyglądał niesamowicie!! Spaliłem buraka. Ze wstydu zakryłem się poduszką.
- Dei, coś się stało? Dziwnie się zachowujesz. - podszedł do mnie. Zacząłem się trząść. Bałem się cholernie, nie do końca wiem czego, chyba tego, że był tak blisko. Zaciskałem ręce na poduszce z całej siły. Spróbował mi ją wyrwać i... udało mu się bez większego problemu! Kurde, muszę zacząć ćwiczyć mięśnie. Odwróciłem głowę, żeby na niego nie patrzeć. Kucnął przy mnie i wziął moją twarz w swoje.. zimne i męskie dłonie... ach! Zamknąłem oczy.
- Dei, dobrze się czujesz? - usłyszałem, czując jednocześnie te gładkie dłonie na swoim czole. - Nie masz gorączki. Coś cię boli? - otworzyłem oczy. W tym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że musi stać koło nas ta fioletowa krowa z reklamy "Milki"! Kierowany jakąś niewidzialną siłą (najprawdopodobniej należącą do tejże właśnie krowy), szepnąłem cicho.
- Tak.
- Co?
- Serce. Nawet nie wiesz, jak bardzo.
Wypowiedziawszy te słowa, pocałowałem go delikatnie, jakby bojąc się odrzucenia, bądź tego, że zaraz się obudzę z jakże pięknego snu albo on rozsypie się na kawałki. Jedno z dwóch. Widziałem już tylko głęboką czerń jego oczu, wyrażającą wielkie zadziwienie. Ostatkiem sił powstrzymałem się przed wykrzyknięciem "Mój najdroższy!". Ze strachu przed czynem, który niemal popełniłem (i z powodu pocałunku także), wstrzymałem na chwilę oddech. Jednak nie mogłem długo wytrzymać. Przed całkowitym rozpłynięciem dostrzegłem jeden, drobny szczegół, który wprawił mnie w głębokie zdumienie. On odwzajemnił pocałunek!

2 komentarze:

  1. No hej. Dopatrzyłam się jednego błędu... No bo w poprzednim rozdziale było, że główny bohater niby nie lubi Deia, że on go wkurza i że miłość nie istnieje. A tutaj nagle tekst "Ta moja beznadziejna miłość!"
    To się nie pokrywa ;___;
    + już biegnę czytać kolejne, ciekawi mnie, co się stanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niee, wróć! Pomyliły mi się osoby xD Przepraszam, zamotało mi się trochu, wybacz ^^"

    OdpowiedzUsuń