Pocałował mnie. Ocknąłem się dopiero w momencie, gdy oderwaliśmy się od siebie. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Zatkało mnie. Siedziałem na podłodze osłupiały i patrzyłem się na niego. Dei wstał gwałtownie i wybiegł z pokoju. Ze zdziwienia, wprost otworzyłem usta. O co mu chodzi? Ostatnio dziwnie się zachowuje. Prychnąłem, wstając. To nie moja sprawa. Ehh, trzeba posprzątać ten burdel. Niedługo mają się pojawić imprezowicze. Jak dobrze, że impreza jest w ogrodzie i nie mają wstępu do chaty, bo roznieśliby wszystko w pięć minut! No, może przesadzam. Sześć. A komu by się za to oberwało? Mnie, oczywiście! Rodzice Dei'a obdarliby mnie ze skóry i upiekli na rożnie, a potem ze smakiem zjedli, doprawiając keczupem! Nie, tym razem nie przesadzam. Po prostu wykazuję się kreatywnością. A może rzuciliby mnie rekinom na pożarcie? Kłopot w tym, że rekinów nie mają. Szybciej psy, ale one jedzą tylko potrawy przygotowane przez Tashiakiego-kuna, pomocnika kucharza, Sasaki-sana. Może wrzucą mnie do pieca? Nie wiem. Męczy mnie już wymyślanie mi kar. Zresztą, zostaje jeszcze sekretna sala tortur pana Edwarda, o której "nic" nie wiem. He he. Ma się te znajomości, nie? Wracając do tematu, ogarnąłem szybko burdel w pokoju i wyszedłem, zamykając go na klucz. Zawsze tak robię. No, nie zawsze. To znaczy, od czasu, kiedy Mimi, młodsza siostra Dei'a, włamała mi się do pokoju i ukradła bokserki. I to moje ulubione! Było to jakieś dwa lata temu.. I do tej pory ich nie odzyskałem! Pewnie i tak już są na mnie za małe, ale miałbym przynajmniej pamiątkę. To były bokserki, które kupiła mi dziewczyna, z którą przeżyłem swój pierwszy raz. Poznałem ją na wakacjach we Włoszech, na które pojechałem z Dei'em. Nazywała się Elena i była bardzo piękna. Do tej pory pamiętam miękkość jej orzechowych włosów oraz blask jej bursztynowych oczu. Spotkaliśmy się na plaży, w Wenecji. Niemal od razu zwróciliśmy na siebie uwagę. I mimo, że znałem ją krótko, to zapadła mi na zawsze w pamięć. A pod koniec wakacji przeżyliśmy niezapomnianą chwilę, w moim hotelowym pokoju. Dei spał, a było już późno, więc została na noc. Byłem pierwszym, któremu się oddała. A potem... już więcej jej nie zobaczyłem. Napisała mi tylko w liście, że musiała pojechać do Rzymu na pogrzeb matki. Minęły już dwa lata. Muszę przestać żyć wspomnieniami.
Wyszedłem do ogrodu sprawdzić, czy przyjechała już firma cateringowa, barman i DJ. Wszyscy byli już na miejscu i kończyli przygotowania. Wzrokiem szukałem Dei'a, ale nie zobaczyłem go. Od tej afery z pocałunkiem, wyraźnie mnie unikał. DJ puścił muzykę. Sprawdziłem godzinę na telefonie, dochodziła siódma. Za chwilę powinni pojawić się ludzie. I rzeczywiście, pierwsi już stali przy bramie, gdzie bramkarz sprawdzał zaproszenia. Co niektórzy chcieli się wbić na balangę bez niego, ale od razu byli wykopywani. Uśmiechnąłem się, kiedy Czesiek, nasz bodyguard z Polski, pozbywał się natrętów, szczując ich kijem baseballowym. Wyrzucił właśnie jakiegoś fagasa, który próbował przecisnąć się pomiędzy jego nogami. Gościu został zgnieciony tak mocno, aż jęknął, i wywalony na zbity pysk. Zacząłem się śmiać. Głośno, szczerze, bez opamiętania. Wszyscy spojrzeli się na mnie, z miłymi wyrazami twarzy. Rzadko się śmiałem. Nie miałem powodów. A teraz leżałem na ziemi, trzymając się za brzuch i chichrałem się jak szalony. Elena powiedziała mi kiedyś, że mam najpiękniejszy śmiech, jaki do tej pory słyszała. A podobno słyszała bardzo dużo. Poczułem na plecach czyjś wzrok i przeszyły mnie dreszcze. Wstałem z trudem, ręką ocierając łzy. Obróciłem się. Dei stał tam, jak wryty, z otwartymi ustami, a jego oczy wyrażały głęboki szok. Odchyliłem głowę na bok i znów się zaśmiałem. Zadrżał i uciekł. Wzruszyłem ramionami i podszedłem do altanki. Naprawdę nie wiem, o co mu chodzi. Usiadłem na stołku przy barze i zamówiłem piwo. Siedziałem, sącząc napój ze szklanki i nudziłem się ogromnie.
- Cześć! Widziałam cię przy wejściu. Słodko się śmiejesz! - usłyszałem. Obróciłem się razem z hokerem. Przede mną stała dziewczyna, niższa ode mnie o głowę. Jej rude, proste włosy do karku, podkręcane po bokach, stanowiły niezły kontrast do niemal szmaragdowych oczu, które radośnie się iskrzyły. Laska była szczupła, a nawet chuda, a nogi wyglądały jak patyczki. Mimo to, strój, który na sobie miała, świetnie na niej leżał i odsłaniał mocne strony, którymi była talia i ramiona. Tak, wiem, zawsze oceniam ludzki wygląd. Wszyscy mówią mi, że powinienem iść na fotografa, albo stylistę. Właściwie, lubię robić zdjęcia i dopasowywać znajomym garderoby, fryzury i makijaż. Chyba już wiem, kim zostanę w niedalekiej przyszłości... Fotografem-stylistą! Ha! Wracając do dziewczyny. Spojrzała na mnie z wyzywającym błyskiem w tęczówkach.
- Co? Zaniemówiłeś? - wygięła malinowe usta w złośliwym uśmiechu. Zapatrzyłem się na nie. Dei miał identyczne, może trochę ładniej wykrojone i pełniejsze. A smakowały jak prawdziwe, dzikie maliny, znalezione w leśnym zagajniku. Już miałem oblizać wargi na tą myśl, kiedy oprzytomniałem. Co robisz człowieku?! O czym ty w ogóle myślisz?! Chyba nie o tym debilu, który z powodu jednego, durnego pocałunku unika cię jak ognia? Przecież nie wylądowaliście w łóżku, więc o co mu chodzi? Zadrżałem, mimowolnie wyobrażając sobie nagiego Dei'a. Chciałbyś, co? - usłyszałem swoje sumienie. - Ale doskonale wiesz, że po dobroci, on nigdy się nie zgodzi.. Musiałbyś wziąć go siłą, a tego nie chcemy, prawda? Nie, aż tacy okrutni nie jesteśmy.. Co prawda święci też nie jesteśmy, ale bez przesady, nie? A zresztą! Co mnie to?! Niech se śpi z kim chce! Nie obchodzi mnie to!! Z tego, co widać, to chyba nie do końca, co? Odpieprz się!!! Zwróciłem uwagę na dziewczynę, która stała wyraźnie zirytowana. Za nią dostrzegłem sylwetkę Dei'a, który nieudolnie próbował schować się za drzewem. Jawnie nas obserwował.
- Nie. Zamyśliłem się. Musisz się przyzwyczaić, dość często mi się odpływa.. - zwróciłem się do niej, jednoznacznie klepiąc poduszkę hokera obok. Uśmiechnęła się i usiadła. Spojrzała na mnie trawiastymi oczami.
- A jak rozpoznać taki moment..? - zapytała zmysłowym tonem.
- Ano, jak zacznę milczeć i wpatrywać się tępo w jeden punkt, to wtedy zauważysz. Przy okazji, Nick jestem. - uśmiechnąłem się najpiękniej, jak umiałem.
- Yoru, znaczy noc. A twoje imię? - spytała, podając mi dłoń. Chwyciłem ją i ucałowałem delikatnie. - Nie wiedziałam, że z ciebie taki dżentelmen. Jestem pod wrażeniem.
- Cieszę się. Moje imię znaczy dosłownie "zwyciężył dla ludu". Z greki.
- Nicolas? To dlatego Nick. No tak, mogłam się domyślić.
- Może być też Nikki, ale tak nazywa mnie tylko jedna osoba, o której nie mam ochoty w tej chwili rozmawiać. Nie lubię tego zdrobnienia. - uciąłem.
- Ahh.. Jesteś synem właścicieli chaty, państwa Takashi? Nie jesteś zbytnio do nich podobny. - Yoru zmieniła zręcznie temat, schodząc na lżejszy.
- Nie. Jestem sierotą, którą kiedyś uratowali i przygarnęli. Opiekuję się Dei'em.
- Opiekujesz? Czyli? - zdziwiła się.
- To znaczy myję, ubieram, karmię, jak ma zły dzień, a tak ogólnie to pomagam mu utrzymać jako taki wizerunek, odrabiam z nim lekcje, jak ma problemy, dotrzymuję towarzystwa... I to właściwie wszystko...
- Współczuję. - spojrzałem na nią pytająco. - Musisz mieć trudną robotę. Wiem, jaki jest Dei. - wyjaśniła.
- Skąd? - zapytałem bez entuzjazmu. O co tej dziewczynie chodzi? Skąd ona zna mojego Dei'a? Yyy, to znaczy, wcale nie mojego!! Tak mi się tylko powiedziało, przejęzyczyć się nie można?! Kompletnie nie wiedziałem, do czego ona zmierza.
- Aaa, byłam kiedyś jego bliską przyjaciółką... Zanim nie zaczął się kumplować z Koji'm. Ten kretyn zupełnie go zmienił. Dei mówił mi dużo o tobie. Bo to ty, nie? Nikki, jego niańka - skrzywiłem się. - Powtarzał często, jak bardzo cię... - złapała się za usta. Teraz to już jej w ogóle nie rozumiałem.
- Jak bardzo mnie, co? - zapytałem podejrzliwie. Chciałem to usłyszeć. Zakłopotała się, rumieńce pojawiły się na jej policzkach. Widocznie zdała sobie sprawę, że chlapiąc tak jęzorem, zdradziłaby ważną tajemnicę byłego przyjaciela.
- Yyy... jak bardzo cię szanuje, oczywiście!! No bo cóż by innego?
- Nie wiem. To ty się z nim kolegowałaś. Mi nie mówi żadnych rzeczy - westchnąłem. - Jak był młodszy, to był bardziej otwarty.
- Taak, pewnie masz rację. Wiesz co? Mam pomysł! Zostańmy przyjaciółmi! Bo widzę, że i tak na mnie nie lecisz, więc nie potrzebnie cię podrywam. - zrobiłem wielkie oczy. - No co? Szukam chłopaka, a że ty jesteś całkiem przystojny, to pomyślałam, że.. Dopóki nie powiedziałeś mi, że to ty jesteś Nikki. Trochę inaczej sobie ciebie wyobrażałam, ale ujdziesz w tłoku. To co, zgadzasz się? Nie bój żabki! - dodała, widząc moją zapewne przerażona minę. - Mnie można zaufać!
I uśmiechnęła się promiennie, czekając na moją decyzję. Rozejrzałem się. Impreza już się na dobre rozkręciła. Alkohol lał się litrami, wszędzie widać było zakochane pary. W sumie to chyba mogę dać szansę Yoru. Wydaje sie być dobrą przyjaciółką. W końcu mogła powiedzieć mi tajemnicę Dei'a, bo już się nie przyjaźnią, ale ona skłamała gładko. I gdyby to był test, zdałaby go na luzie. No cóż, zaryzykuję. Miłe będzie uczucie posiadania przyjaciela. Zawsze będę miał komu się wyżalić. Żebym tylko nie żałował... Spojrzałem jej głęboko w oczy i wziąłem głęboki wdech.
- Witaj moja nowa przyjaciółko! - uśmiech i wydech. To faktycznie świetne uczucie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz