Stałem tam, niczym słup, patrząc, jak ta zdrajczyni podrywa MOJEGO Nicka! Przecież doskonale wie, że go kocham! Czemu ona mi to robi?! Traktowałem ją jak ukochaną siostrzyczkę, a ona wycina mi taki numer! Co prawda już się nie przyjaźnimy i to z mojej winy, ale to nie powód, żeby się na mnie tak okrutnie mścić! Yoru, popamiętasz mnie!!! Wściekałem się coraz bardziej, chowając się za drzewem, aż podszedł do mnie ktoś.
- Dei, co ty robisz? Szpiegujesz Yoru? Nie mów mi, że jesteś zazdrosny o tą kretynkę. - Koji stanął, tam gdzie wcześniej ja i wyjrzał bezczelnie zza drzewa. - Niezłego koleżkę se znalazła.. Mmm, ruchnąłbym. - Ze złości trzepnąłem go w zielone włosy. Złapał się za głowę, obrócił i spojrzał na mnie, mrużąc wściekle brudnoszare oczy. Koji jest biseksualny, może pieprzyć i dziewczynę i chłopaka (nigdy nie pozwala, by pieprzono jego, zawsze musi być na górze). Do tego psychiatra zdiagnozował u niego uzależnienie od seksu i prochów. Ja nie biorę tego świństwa. Ale często przychodzi mi do głowy pytanie, z kim ja się kurwa zadaję? O, rymło się! Mniejsza.. Koji podszedł do mnie i złapał za bluzkę.
- Co ci odbiło, żeby bić najlepszego kumpla po łbie? Za kogo się uważasz, co...? Jeszcze jeden taki numer i.. - przerwał, odwracając głowę w bok, ale nie puszczając mnie. Spróbowałem się wyrwać, ale trzymał mocno. Westchnąłem bezgłośnie, poddając się bez walki, żeby móc ujść z życiem bez większego szwanku. Z Koji'm nie było nigdy żartów... Spojrzałem w stronę, w którą patrzył i usłyszałem krzyki:
- Koji, Dei, chcecie grać w butelkę na zadania? Kto wygra, dostanie trzy stówy!
- Zaraz przyjdziemy! - krzyknął i wreszcie mnie puścił. - Chodź, będzie zabawnie.
I pobiegł. Podążyłem za nim, jak piesek. Przy starej brzozie siedziało sporawe grono, które ułożyło się w jako takie koło. Pośrodku koła, na trawie, leżała szklana butelka po wódce. Smirnoff, o ile się nie mylę. Całkiem dobra wódka. Szkoda, że się skończyła, ale gdyby nie, nie mielibyśmy butelki. Usiadłem koło jakiejś blondynki, bodajże Misako. Jakiś rudzielec, chyba Jiro, zakręcił butelką. Trafiło na jakiegoś grubcia. Po długim czasie, kiedy mnie jeszcze nie trafiło, Misako zakręciła butelką. Flaszka zatrzymała się, a jej szyjka wskazywała dokładnie na Koji'ego. Dziewczyna uśmiechnęła się złowrogo i przemówiła zachrypniętym głosem.
- Koji, jak dotąd, zaliczyłeś praktycznie wszystkich swoich znajomych i znajome.. - tu zrobiła znaczącą pauzę, po czym spojrzała na mnie. Dotknęła palcem moją pierś. - ...prócz niego. Twoje wyzwanie brzmi: przeleć Dei'a w tej szopie obok. Pozycja dowolna. - jeszcze raz się uśmiechnęła, a ja wbiłem przerażone oczy w Koji'ego. Nie chciałem się z nim pieprzyć, to było wbrew moim zasadom. Ale co mogłem zrobić? Chyba jedynie z całej siły zacisnąć zęby, posłusznie spełnić polecenie i czekać na cud. Innego wyjścia nie widziałem. Koji spojrzał na mnie ze zmysłowym uśmiechem. Zebrało mi się na wymioty. Wstałem. On zrobił to samo. Podszedł do mnie, chwycił za rękę i stanowczo pociągnął w stronę składziku. Po drodze usłyszałem jeszcze tylko:
- Chodź, będzie zabawnie...
Nikki, błagam, pomóż mi...
O.o zacytuje tu moja nauczycielke od chemii, pania Irene :"szybki i konkretny" pani Irena tak mowi o sobie "bo ja to jestem szybka i konkretna" haha "fiku miku i zrobione" xD Ok, ok, plote od rzeczy, jedziemy dalej! (a tak w ogole, na komie nie mam polskich znakow, wiec sie nie dziw xD)
OdpowiedzUsuń