27.10.2012

"Marzyłam o tym, żeby cię zobaczyć, przytulić do siebie, pocałować..."

   Wyszedłem z jego pokoju, cicho zamykając drzwi. Zszedłem na dół i przystanąłem na chwilę. Ktoś znowu zadzwonił do drzwi. Westchnąłem i otworzyłem. Stała tam wysoka dziewczyna, o jasnobrązowych lokach. Miała okulary przeciwsłoneczne i duży, słomiany kapelusz. Podobne widziałem kiedyś w Italii. Ubrana była w jeansowe szorty i krótką, czarną bokserkę. W ręku miała torbę podróżną, a na ramieniu małą, beżową torebkę.
- Tak? Pani do kogo? - zapytałem chłodno. Ciekawe, czemu Czesiek wpuścił tę laskę. Później się go o to zapytam. Dziewczyna wygięła pełne usta w delikatnym uśmiechu.
- Do państwa Takashi. - odpowiedziała delikatnym, cichym głosem. Serce zabiło mi szybciej. Skądś znałem ten głos.
- Niestety, wyjechali na wakacje. Wrócą dopiero pod koniec lata.
- Nie szkodzi. W zasadzie to nie do końca przyjechałam do nich, tylko do ich syna.
- Syna? Chyba nie chodzi pani o Dei'a? Miku jest za mały, żeby mieć takie koleżanki, a Dei powiedziałby mi, że odwiedzi go znajoma. - doznałem olśnienia. - Jeśli przyjechała pani do Alberta, to muszę z przykrością panią powiadomić, że nie żyje od dwóch lat.
- Przykro mi. - skrzywiła się. - Z powodu tej tragedii. Nic nie wiedziałam. Ale nie przyjechałam do żadnego z nich, tylko do Nicka. Zna go pan? - powiedziała cicho.
- To ja. - odparłem zimno. - Skąd pani mnie zna?
- To ty! Wreszcie cię znalazłam! - uśmiechnęła się szeroko, odsłaniając zęby. - Głuptasie, nie pamiętasz mnie? - Ściągnęła okulary i spojrzała na mnie bursztynowymi oczami. Otworzyłem usta ze zdziwienia. Nie, to niemożliwe.. To nie może być...! - To ja, Elena!
- Niemożliwe... C-co ty tu robisz?! - wypiszczałem zszokowany. Dziewczyna zachichotała głośno.
- Przyjechałam cię odwiedzić, pogadać. Przecież nie widzieliśmy się kupę czasu, prawda? - patrzyła mi w oczy. Błyszczały z podekscytowania.
- Tak, tak. Dwa lata.. - odparłem w zadumie.
- Albert naprawdę nie żyje? Pamiętam, jak opowiadałeś, że był ci najdroższym bratem. To musiała być dla was wielka strata - pochować go w tak młodym wieku.
- Niestety, tak. Ale to nie jest rozmowa na progu. Wejdź, rozgość się. Pewnie jesteś zmęczona. Zaraz zrobię herbaty. I nie przejmuj się - starsi wyjechali, służba w większości też, dzieciaki u dziadków, a Dei na górze. A, i torbę zostaw w przedpokoju! - krzyczałem, idąc do kuchni. Elena podążała za mną, zostawiwszy bagaż. Wstawiłem wodę na napój i naszykowałem kubki.
- Ładnie tu macie. - stwierdziła. - Czemu nie wymieniłeś siebie, jak powiedziałam, że przyjechałam do syna państwa Takashi?
- Bo nie jestem ich synem. - odparłem, wzruszając ramionami i opierając się plecami o blat. Dziewczyna otworzyła oczy ze zdumienia.
- Jak to? - wykrztusiła.
- Wtedy wstydziłem się o tym mówić, ale jestem sierotą, którą kiedyś uratowali z ulicy. Opiekuję się Dei'em, a w zasadzie niańczę go. - parsknąłem zirytowany tym faktem. Jednocześnie, mój szok opadł i mogłem normalnie z nią rozmawiać.
- Jak Albert umarł? Jeśli to dla ciebie trudne, mówić o nim, to przepraszam. Nie chcę być wścibska. - wbrew temu, co mówiła, z jej oczu tryskała ciekawość. Westchnąłem.
- Po tym, jak pojechałaś do Rzymu, wróciliśmy do domu, a Albert wyjechał na miesiąc do Niemiec, do przyjaciela. Szedł ciemną uliczką, mając na głowie kaptur. Koło niego przebiegli złodzieje, którzy obrabowali właśnie bank i zranili nożem ochroniarza. Albert nie zwrócił na nich uwagi, tylko szedł dalej. Ale gonili ich policjanci, którzy strzelali. Pomyśleli, że może być jednym z nich, który chce się zmieszać z otoczeniem i uniknąć złapania. Więc strzelili do niego, ale tak niefortunnie, że zamiast w nogi, dostał kilka razy w plecy i upadł. Gdy zorientowali się, że nie był złodziejem, wezwali karetkę. No i zawieziono go do szpitala. Ale w nocy zmarł. Okazało się, że pociski przebiły mu płuca. Nie udało się go uratować. Pani Violetta bardzo płakała. Dla nas wszystkich był to okropny ból... - urwałem czując, jak załamuje mi się głos. - Tak, traktowałem Alberta jak brata. Był w moim wieku i od małego trzymaliśmy się razem. Dopóki... dopóki.. - nie mogłem wykrztusić już żadnego słowa. Elena podbiegła do mnie i przytuliła. Oparłem głowę na jej ramieniu i, po raz pierwszy od jego śmierci, zacząłem płakać. Elena głaskała mnie po głowie i szeptała cicho słowa pociechy. Po chwili jednak, uspokoiłem się, otarłem łzy i odsunąłem się od niej.
- Przepraszam. - spuściła głowę. - Nie chciałam, żebyś płakał.
- Nie szkodzi. - Uśmiechnąłem się smutno. - Od jego śmierci nie uroniłem ani jednej łzy, aż do dzisiaj. I muszę powiedzieć, że teraz mi lepiej. A tak w ogóle, to co ty tu robisz? - Dyskretnie zmieniłem temat.
- Już mówiłam, przyjechałam cię odwiedzić. Od powrotu z pogrzebu mamy, szukałam cię. I w końcu odnalazłam. - odparła, znowu się uśmiechając.
- Ale jak ci się to udało? - byłem ciekaw.
- To proste. Kiedy byliście w Bauer Hotel, mój brat, Alonso, był recepcjonistą. Niedawno awansował na kierownika recepcji.
- Tak? Gratuluję twojemu bratu.
- No i pamiętając numer waszego pokoju, który był taki, jak moja data urodzin, czyli 2306, poprosiłam go, żeby zobaczył wpisy gości, którzy w nim mieszkali. Szukał trzy dni, tak dużo tego było. A w końcu znalazł. Nazwisko - "Takashi". To był wtedy apartament, więc pomyślałam, że jesteście na pewno bogaci. A skoro bogaci, to na stówę coś o was jest w necie. Więc wpisałam do wyszukiwarki. I okazało się, że miałam rację. I nawet adres podali. Spisałam go, zarezerwowałam miejsce w samolocie z Rzymu do Tokio, a brat mnie zawiózł na lotnisko. Na miejscu spytałam jakiegoś chłopca, czy wie, jak dojść tutaj. I on mnie zaprowadził, a wasz ochroniarz, jak powiedziałam, że przyjechałam do ciebie, wpuścił. A resztę już znasz. - zatkało mnie. Tak się natrudziła, żeby tu być.
- A-ale dlaczego to zrobiłaś? Czemu chciałaś tu przyjechać? - wstałem.
- Bo tęskniłam za tobą. - również wstała, przysuwając się do mnie. - Nie było dnia, w którym bym o tobie nie myślała. Nie mogłam i nie chciałam zapomnieć. Marzyłam o tym, żeby cię zobaczyć, przytulić do siebie, pocałować. - Zarzuciła mi ręce na szyję i objęła. Przygarnąłem ją do siebie, czując na szyi ciepły oddech. Była niemal mojego wzrostu. Staliśmy tak, nie wypuszczając się z objęć i jak największe debile cieszyliśmy się obecnością tej drugiej osoby. Przez chwilę czułem, jakbym wreszcie odnalazł sens życia, ale to było tylko złudzenie. Kątem ucha usłyszałem, jak ktoś schodzi po schodach i z całą siłą przywala w torbę Eleny. Później posypała się dorodna wiązka przekleństw, a do kuchni wszedł Dei.
- Nikki, czyja to torba? Masz jakiegoś go... - stanął jak wryty, urywając w pół zdania. Elena niechętnie oderwała się ode mnie i odwróciła w kierunku intruza. Przez jakiś czas mierzyli się wzrokiem, a między nimi można było wyczuć nieskrywaną, głęboką nienawiść. Wolałem się nie wtrącać w ich dziwne porachunki, ale napięta atmosfera nie podobała mi się.
- O, Dei! - zrobiłem głupią minę. - Pamiętasz Elenę, nie?
- Tak. - odparł martwym tonem, dalej się w nią wpatrując. - Ale nie wiem, co ona tu robi.
- Przyjechałam do Nicka, półgłówku. A co, przeszkadzam ci? - zapytała złośliwie.
- Nikki, to prawda? - Dei teraz dopiero na mnie spojrzał. Westchnąłem.
- Tak. Dużo się namęczyła, żeby tu dotrzeć. Zostanie na kilka dni u nas. - chłopak zrobił wielkie oczy.
- Nie! - po chwili krzyknął. - Nie pozwalam! To mój dom, a ja jej tu nie chcę! Niech wraca, skąd przybyła! - wrzeszczał płaczliwym głosem. Znowu odstawiał te swoje cyrki. Zacisnąłem zęby.
- Dei, uspokój się. Nie ma twoich rodziców, więc ja tutaj rządzę. I ona zostanie.
- Super! Po prostu świetnie!! To nie ważne, że jest okropną dziwką, która chce zniszczyć mi życie i odebrać wszystko, co dla mnie ważne!! - zmarszczyłem brwi, spoglądając na niego pytająco. - Nieważne! Idę do pokoju! A, i jak przyjdzie Miyu, powiedz, że czekam u siebie! - pobiegł. Spojrzałem na Elenę, która uśmiechała się z niewinnym wyrazem twarzy.
- O co mu chodziło? - spytałem, niepewny już wszystkiego.
- Bo ja wiem? Pewnie znowu coś sobie ubzdurał. Tak jak wtedy.
- Tak jak wtedy? Czyli?
- A, nic, nic. - poklepała mnie po policzku. - Stare dzieje. Już nieaktualne.
- Nalegam, żebyś mi... - zadzwoniła moja komórka. Szybko wyciągnąłem ją z kieszeni i przyłożyłem do ucha.
- No?
- Nikkuś? Tu Yoru. Możesz gadać? - chodziło jej o to, czy nie ma w pobliżu Dei'a.
- Tak, mogę. O co chodzi, mała?
- Nie jestem mała, wielkoludzie! Chciałam tylko wiedzieć, czy bezpiecznie dotarłeś do domu i co z Dei'em. Lało wczoraj, jak z cebra. No i może wyciągnąć cię na lody. Otworzyli nową kawiarenkę, w której podają też ciacha.. Mniam!!
- Ja? Cały i zdrowy, tylko koszulkę miałem mokrą. A Dei? Cóż.. To nie rozmowa na telefon.
- Aha, ok. Coś poważnego. No to co z tymi lodami? Dasz się zaprosić? Nie bój żaby - nie porwę cię i nie zostawię gdzieś zgwałconego i uduszonego w lesie. - zachichotała złowrogo. Parsknąłem z ulitowaniem.
- Bardzo śmieszne, Yoru. Z chęcią pójdę, tylko jest ze mną stara znajoma.
- Nie wie nic o tym, co się wydarzyło?
- Nie. Dopiero przyjechała. Nie widzieliśmy się trochę czasu.
- Aha, super. - zamilkła. - Spytaj się jej, czy lubi zakupy.
- Okej. - odwróciłem się do Eleny. - Lubisz zakupy?
- No ba! Po prostu kocham! - odparła wyraźnie zadowolona.
- Sama słyszałaś. Ale co to ma wspólnego z kawiarenką? - spytałem zdezorientowany.
- Mój brat bliźniak, Kaoru, chce iść ze mną, bo musi zajrzeć do paru sklepów. Mają wyprzedaż, a on po prostu wariuje, kiedy słyszy słowa: "przecena", "obniżka", "wyprzedaż". Można by ją oprowadzić po mieście, a później poszłaby z Kao do sklepów, a my spokojnie pogadalibyśmy przy małym co nieco. Podoba się?
- Nom. Gdzie się spotkamy?
- Może w parku? To fajne miejsce. Można by tam popływać w jeziorze. Weźcie stroje. - rozłączyła się.
- Kto to był? - spytała Elena.
- Moja przyjaciółka, Yoru. Zaprosiła nas na spędzenie popołudnia z nią i jej bratem, Kaoru. Masz strój kąpielowy? - zapytałem bez ogródek.
- Tak, mam. Nawet na sobie. A co?
- Niedługo się dowiesz. - wyszczerzyłem zęby.

* * *
Kolejna nota będzie nie wiem kiedy. Obiecuję, że w najbliższym półroczu. W przyszłości, jak tylko rozgryzę co i jak, być może pojawią się karty postaci. Jeśli ktoś wie, jak to zrobić i chciałby mi pomóc - proszę pisać pod klaudia1479@interia.pl . Druga sprawa: jeśli ktoś jest uzdolniony artystycznie i ma ochotę narysować któregoś z moich bohaterów i chciałby się podzielić swoją pracą - wysyłać pod ten sam mail. Jeśli dzieło przypadnie mi do gustu i już skapuję co i jak, pracę wstawię do karty postaci. To tyle. Do zobaczenia następnym razem. ^^

7 komentarzy:

  1. Super notka :) ja z chęcią kogoś narysuje, ale raczej pokażę ci w szkole obrazek :) i z tymi kartami postaci chyba będę w stanie pomóc ale też w szkole. XD dodaj szybko następną notkę

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej ^^ Szczerze - przenosząc komentarze nie wpadłam na Twój nick, ale wydaje mi się, że raz czy dwa komentowałaś... Niemniej, najważniejsze, że jesteś teraz ;3
    Dziękuję za te słowa. Bardzo staram się, aby mi chłopaki czasem nie zechciały uciec w stronę delikatnych. Radek trochę może pasować do tego bardziej wrażliwego, ale to ma swoje powody. O nich jeszcze nie wspominałam... To znaczy - było, owszem, ale w niepełnym wymiarze.
    W niedzielę nie będzie notki, ale pojawi się one shot. Miał być na otwarcie bloga, ale jeszcze go nie dokończyłam.
    W wolnej chwili zacznę czytać Twoje notki ;3
    Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny (i odpoczynku w weekend, hehe, bo szkoła/uczelnia zabiera życie) xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana, wejdź w "układ", a następnie "dodaj gadżet". Na liście powinien pojawić się pasek z nazwą "zdjęcie". Dodaj go, wstawiając obraz i po sprawie. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo cenię ten zespół (hehe, mając 2 starszych braci - o 11 i o 14 lat nie sposób nie słuchać takiej muzyki), bo ma świetne utwory (The Rasmus często występuje z nimi, śpiewając).
    Twoje opowiadanie bardzo przypadło mi do gustu i mam nadzieję, że moje choć w połowie dorówna Twojej lekkości, z jaką je piszesz. ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Proponuje umożliwić pisanie komentarzy nie zarejestrowanym, chyba że nie zależy ci na komentarzach oraz usuń ten kod, żeby dodać komentarz...
    Jeśli to jest blog o jakiejkolwiek treści erotycznej (pisze komentarz czytając jedynie prolog, a tytuł może być mylący) to daj +18.
    I jak byś mogła dać obrazki do postaci, przynajmniej tych głównych bohaterów było by miło.

    Co do samych notek są ok, tylko czemu taki fajny prolog dałaś, a później nagle zmiana sytuacji i akcji o 180 stopni?!


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za rady. Co do prologu - jest on wyjaśnieniem tytułu i historii głównego bohatera. Dlatego pierwszy rozdział dotyczy całkiem czego innego. Pierwsze rozdziały są tak jakby prequelem części właściwej, gdy bohaterzy są już dorośli i mają własne życie. A ponieważ tą część pisałam jakiś czas temu i jest troszeczkę niedojrzała (ze względu np. na osobę. Dopiero później odkryłam, że lepiej się czuję w narracji trzeciej osoby, a nie chciałam już zmieniać.), nie każdemu może się podobać. Mi samej osobiście nie, właśnie w przeciwieństwie do prologu. ^^

      Usuń