* * *
Blond
włosy podrygiwały nieco, w rytm jej kroków. Szedł powoli za nią, podziwiając
ich wdzięczny taniec. Misako była śliczna, choć jej uroda mogła podchodzić pod
drapieżną. A już na pewno w połączeniu z charakterem dziewczyny. Średniej
długości jasne włosy, które można było uważać za białe. Duże, szare oczy.
Drobny nos, pełne usta ułożone w niebezpieczny uśmieszek albo grymas wyrażający
pogardę dla świata, zależnie od nastroju. Była wysoka, szczupła, miała zgrabne
ciało, hojnie obdarzone przez naturę. Uwielbiała nosić gotyckie sukienki,
stroje, ozdoby. Zakochać się w jej wyglądzie było bardzo łatwo. Lecz charakter…
cóż. Misako gardziła każdym, kto nie był jej w jakiś sposób użyteczny. Poza tym
była wręcz podręcznikowym przykładem sadystki, uwielbiającej znęcać się nad
swoimi ofiarami. Koji miał to szczęście, że kiedyś uratował jej dupę, a więc,
pomimo że była dla niego oschła i nie należała do zbyt miłych, mógł na niej
polegać. A cholernie teraz potrzebował jej pomocy.
- No więc? – odwróciła się do niego. – Jaki to genialny
plan wymyśliłeś? I co ma z tym wspólnego słodki Nick?
- Twoja rola zaczyna się i kończy na tym, że masz go w
sobie rozkochać. Poza tobą ma nie widzieć świata – mruknął, zupełnie bez
emocji. – I to jak najszybciej, bo inaczej położy swoje łapska na kimś innym.
- Ach, masz na myśli Dei’a? – wyszczerzyła zęby. –
Wcześniej jakoś trudno mi było uwierzyć, że się pan zakochał, panie Uchida. Pan
i miłość? To od początku brzmiało niedorzecznie. Ale jednak i taki chuj jak ty
ma uczucia.
- Zamkniesz się?! – warknął. Zignorowała go.
- Rozumiem. Nie chcesz, aby słodki Nick zakręcił się
wokoło twojego uroczego blondynka, bo wiesz, że blondynek jest w nim po uszy
zakochany! A jeśli się spikną, ty pójdziesz w odstawkę i skończą się twoje
marzenia.. – zaśmiała się głośno. Prychnął. Zbyt dobrze go znała.
- A więc pomożesz czy nie? – wycedził. Zacmokała z
niezadowoleniem.
- Oczywiście, że pomogę, kochanie. Jak możesz w to
wątpić? Jesteś moim kochanym braciszkiem – przytuliła go do siebie. – A poza
tym, doskonale wiesz, że ja też mam słabość do małego Nicka. Oboje na tym
skorzystamy.
- Więc zdaję się na ciebie. Lepiej będzie, jak sama się
tym zajmiesz, niż gdybym mówił ci, co masz robić – mruknął. Był już
spokojniejszy.
- Jestem tego samego zdania. A mogę spytać.. jaka jest
druga część planu?
- To już moja słodka tajemnica – błysnął zębami. Wyglądał
doprawdy przerażająco.
* * *
Miałem
ciekawy sen. Byłem jednorożcem, który wesoło hasał sobie po tęczowym lesie i
jadł karmelowe kwiatki, zagryzał marcepanowymi pszczołami, a srał kolorowymi
motylkami. Normalny człowiek poważnie zastanowiłby się nad tym, czy nie ćpał
czegoś poprzedniego dnia. Albo czy na pewno jest zdrowy psychicznie. Ja zawsze
miałem popieprzone sny, a więc nie przejąłem się tym zbytnio. Powróciłem do
rzeczywistości w dość drastyczny sposób. Coś zaczęło strasznie rzępolić, a
potem ktoś burczał mi nad uchem. Po dłuższej chwili zorientowałem się, że to
moja poduszka rozmawia przez telefon. Dziwne, nie przypominam sobie, żeby
kiedykolwiek rozmawiała męskim głosem. No i skąd miała komórkę? Przyjąłem zatem,
że wciąż śpię, więc przycisnąłem mocniej nos do poduszki (która wciąż
rozmawiała) i spróbowałem znów zasnąć.
Tym
razem śniło mi się, że zostawiłem włączony piekarnik, kiedy robiłem spaghetti,
a później zmienił się w zieloną krowę, na ciele której pojawiały się
truskawkowe plamy, za każdym razem, kiedy mówiła „drzewo”. A gdy zrobiła się
cała truskawkowa, wyrosły jej skrzydła z gałęzi i wzbiła się w powietrze,
wylatując przed kuchenny okap. Abstrakcja! Kto to widział, żebym ja gotować
umiał! Wkurzyłem się, bo we śnie skalałem ręce tym haniebnym zajęciem.
Burknąłem coś nieskładnie pod nosem. W uszach zadudnił mi czyjś śmiech, a moja
poduszka zaczęła się niebezpiecznie trząść. Otworzyłem jedno oko, kipiąc
wściekłością. Leżałem na Nicku. Jakoś niespecjalnie się tym przejąłem.
- Czy mógłbyś się, z łaski swojej, nie ruszać? I nie rycz
jak wół. Ludzie spać próbują – warknąłem przyjaźnie. Nick wybuchł jeszcze
głośniejszym śmiechem. Podniosłem się do siadu, mierząc go zaspanym
spojrzeniem. – Co za niewychowana poduszka mi się trafiła – westchnąłem z miną
męczennika. Nikki otarł łzy z kącików oczu.
- Ledwo żeś wstał, a już na mnie burczysz? Doprawdy. A ja
cię tu na własnych rękach przyniosłem, niewdzięczniku – zakpił. Rozejrzałem
się. W domu byłem, a dokładniej to w salonie. Co za dziwna cholera? Przecież
ostatnim razem, jak byłem przytomny, to leżałem na gałęzi cynamonowca, wtulony
w… Jezus Maria! Moje policzki zapłonęły żywym ogniem. – Dei? Co jest? Czemu
się tak czerwienisz?
- Ja.. Co ja tu robię? – wydukałem. Uśmiechnął się
szeroko, czochrając mnie po włosach. Z tego wszystkiego, to się jeszcze
bardziej zarumieniłem.
- Głuchy jesteś? Przyniosłem cię tu. Czesiek nas na
gałęzi cynamonowca znalazł, obudził mnie przy tym. I.. jakoś tak wyszło, że
zaniosłem cię tutaj. Spałeś słodko, budzić cię nie chciałem. Potem sam
zasnąłem.
- Aha – tyle byłem w stanie wykrzesać. – Czyli, że.. no..
przepraszam.
- Za co? – uniósł brew. Przełknąłem ślinę.
- Spałem na tobie, wcześniej też, no i.. nieść mnie
musiałeś.. – miauknąłem. Prychnął tylko.
- Nie przepraszaj, głupi, bo nie masz za co. Zawsze
mogłem cię tam zostawić, więc wiesz – burknął.
- Nie zrobiłbyś tego – uśmiechnąłem się. Spojrzał na mnie
dziwnie.
- Mówisz? Skoro taki jesteś tego pewien, nie będę
wyprowadzał cię z błędu – zaśmiał się. Jego śmiech udzielił się i mi. Po chwili
zawtórował nam mój żołądek. Ucichłem, spuszczając głowę. – Ktoś tu jest głodny.
Złaź ze mnie, to ci coś przygotuję.
- Okej, okej – znów się uśmiechnąłem. Posłusznie
spełniłem polecenie, a potem podreptałem za nim do kuchni. Kątem oka zauważyłem
Elenę siedzącą na schodach. Wzruszyłem ramionami, stwierdzając, że nie bardzo
mnie ona obchodzi. Usiadłem przy stole i przeniosłem wzrok na Nicka.
Uwielbiałem patrzeć jak gotuje. – A co mi upichcisz? – zagaiłem go. Odwrócił
się do mnie i posłał mi szeroki uśmiech.
- To już moja słodka tajemnica – powiedział.
* * *
Tak więc, jak już napisałam, notki te były majową i czerwcową. Lipcowej oczekujcie pod koniec miesiąca. A może pojawią się jeszcze inne, z racji trwających wakacji? Nie wiem. Jak dorwę coś, na czym będę mogła pisać, podczas pobytu na obozie, naskrobię. I zaserwuję Wam, jeśli powstanie na tyle zadowalające.
Cieszę się, że wciąż jesteście ze mną i czytacie moje twory. To tak naprawdę dzięki Wam powstają kolejne notki i blog dalej prosperuje. Mam nadzieję, że wciąż będziecie czytać. Do następnego. ;*
P.S. Przepraszam, że takie krótkie.. :c
Ah, ten Koji to skur****. ;(
OdpowiedzUsuńHyhy, Nikuś kuchareczka. xD
Koji! Ty, tam do mnie, a nie tu wszystko psujesz XD Coś już czuję, że teraz się spikną, ale będą musieli mimo to zmagać się z licznymi przeszkodami. Będzie ciekawie >3 Czytając o Misako, byłam zachwycona xD Już ją lubię XD Zaraz xD Czyyli Koji chce naszego blondynka, a Misako ma usidlić Nicka, hym.. XD Juuuż widzę tą zabawę xD Moim zdaniem notki były średniej długości, bo jakby tak porównać do moich... =.= To wiesz sama XD
OdpowiedzUsuńNikkiiiiiii! A zrobisz mi przy okazji naleśnikiiii? *.* .. Haha, ale mi się zrymowało XD
Cóż. Pod koniec lipca? Nie mów mi o tym czasie, niech się zatrzymie i trwajmy dłużej w czasie wakacji *_* Weź. XD Dzisiaj się obudziłam o 14.20 coś XDDD Bo spałam 12h, a z sob na niedzielę spałam 4,5h - od 7.00 coś do 11.35, bo miałam budzik na tą nastawiony XD Masakra xD Czytałam blogasa xd Drarry xd http://porzucajac-bolesne-wspomnienia.blogspot.com/
polecam *.*
Ściskam, całuję i jaram się nutką <3
Kurde, nie spodziewałam się, że ta niespodzianka będzie aż taka świetna~ Nienawidzę Eleny. Sorry, ale musiałam. Bardzo chciałabym się dowiedzieć co ugotuje Nikuś, więc musisz szybko napisać nowy rozdział. Przykro mi, ale takie są przepisy. ^.- Jeszcze muszę zajrzeć na drugiego bloga, żeby poczytać resztę. Przepraszam, że długo nie pisałam, ale się przeprowadziłam i musiałam wszystko ogarnąć. Ale przeczytałam następnego dnia po tym, jak mi napisałaś powiadomienie. Także... No. ^-^ I... Zatęskniłam za twoim opowiadaniem. I to tak na poważnie, więc musisz pisać jeszcze szybciej. Kolejne przepisy, proszę pani. Zdążyłam zapomnieć, że tak zaje*iście piszesz. =3 Do [szybkiego] napisania~
OdpowiedzUsuńBuziaki~ :***
Aż się wkurzyłam, bo napisałam krótki komentarz -.-''
OdpowiedzUsuńNiah niah. Nie wiem, czy nie bardziej sensownie byłoby na miejscu Kojiego złapać jakiegoś innego kolesia i nasłać go na Deia, ale jak Misako to Misako, zobaczymy, czy jej starania przyniosą efekty :3. Podły knowacz! Ale szczerze, nie mogę się doczekać ich planu :D.
OdpowiedzUsuńRozdzialik trochę krótki i muszę przyznać, że stęskniłam się za Twoim opowiadankiem. nie mogę się doczekać ciągu dalszego ^^
Możesz. Najwyżej kupimy przez internet. ^-^ Nie powinny być drogie, bo to tylko karty, nie?
OdpowiedzUsuńMi też się podoba, ale nie wiem skąd jest. Cholera, moja skleroza jest taka okropna >-<
Wiesz co? Mnie też zawsze Yakuza interesowała. Mój kolega powiedział, że powinnam się z nimi zobaczyć. A potem dodał, że jestem ciekawa nie w tę stronę. Aż nie wiem co o może znaczyć. Trochę dziwnie się poczułam, ale zaraz potem się śmiałam. Dobry powód, żeby jechać do Tokio, nie? ^.-
A jaka jest ta druga?
Spodziewam się i również całuję. :* Oo, a ile taki obóz kosztuje?
U mnie z weną na opowiadania jest teraz różnie. Jak już ją mam, nie mam okazji nic na pisać. Albo mnie nie ma, albo jest noc i rano już nie pamiętam. Fajnie, nie? Dlatego u mnie nic nie ma na razie.
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział jest rewelacyjny.... Doi tak smacznie spał i miał taką fajną mięciutką podusie.... boje się tego co wymyślił Koji... swoją drogą dość interesujące sny miał Dei...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Zapraszam na rozdział :D
OdpowiedzUsuńhttp://daten-shi-yaoi.blogspot.com/